Wczoraj widziałam bardzo dobry film, obrazujący człowieka z
rodziny dysfunkcyjnej. Tytułowy „misiaczek” to trzydziesto ośmioletni Dennis.
Nie znał ojca, wychowany przez zaburzoną matkę, której musiał zarówno syna jak
i męża zastąpić.
Ucieka w kulturystykę, dość dobry nałóg (no lepsza
kulturystyka niż alkohol czy narkotyki)… gdyż jako zawodowy kulturysta odnosi
sukcesy, jednak zniewolony przez matkę dalej z nią mieszka, co jest przyczyn
jego samotności.
Ogromna potrzeba bliskości pomaga mu przezwyciężyć lęki…
Zupełnie inaczej widzi film osoba z „normalnego” a inaczej z
dysfunkcyjnego domu.
Niemniej jednak film dobry pokazujący zimno duńskich relacji
społecznych, zgrzyty kulturowe w kontakcie z nastawionymi na seks turystów Tajkami.
Co z tego wyjdzie? I na ile? – to już moje pytania…
W życiu różnie bywa niestety...
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńFilm jak film. W życiu też różnie bywa. Tak jak z pogodą właśnie. Bo jest nieprzewidywalna. U mnie śnieg się już topi.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Film wydaje się interesujący... Każdy inaczej odbiera nie tylko filmy. To nie chodzi nawet o uogólnianie z normalnej czy dysfunkcyjnej rodziny tu chodzi o perspektywę postrzegania świata, charakter, upodobania, i co najważniejsze przekonania...
OdpowiedzUsuńale każdy widzi świat przez pryzmat własnych doświadczeń. Tutaj w tym filmie widać jak "rodzina" przygotowała człowieka do życia w społeczeństwie.
Usuń