Za oknem śnieg, bywa że i deszcz, a ja nie mam jak suszyć…
suszarkę miałam… no właśnie miałam… (nie będę przypominała dla czego musiałam
wyrzucić).
Póki co pranie się zbiera… ubrań przybywa… a suszyć nie ma
gdzie….
Na szczęście trochę ludzi porezerwowało u mnie terminy, dla
zwierzaków i o ile dojdzie do skutku to nawet się ładnie zapowiada.
To jedną z pierwszych rzeczy to oczywiście zakup tej
cholernej suszarki do ubrań… ze 40,- około kosztuje więc, jest to pewien
wydatek nie wątpliwie potrzebny.
Wszystkich Świętych… może nie koniecznie w samo święto ale
wypadało by wybrać się na groby…
Między innymi do o. Jozafata – zaprzyjaźniony ojciec, sporo
mi pomógł, za życia był bardzo dobrym człowiekiem. Bardzo płakałam gdy
dowiedziałam się o jego śmierci… Heh….zawsze nie zależnie od pory roku jak
pójdę na grób zapalić znicz, zawsze jest sporo zniczy i kwiatów… mówi się wiele złego na księży,
ale o. Jozafat był inny, był naprawdę wspaniałym człowiekiem… mówił, że nawet
udzielał ślubów i nie brał pieniędzy żadnych… dobry wspaniały człowiek. Szkoda,
że go nie ma. Jednak staram się raz na jakiś czas zapalić znicz.
Na sąsiednim cmentarzu leży Adam. Mieszane mam uczucia, nie
powiem, że wszystko było różowo, nie odszedł najpiękniej. Jednak mądrości
Adama, rozmów z nim naprawdę mi brakuje. Tęsknie za nim… o zmarłych nie mówi
się źle, przemilczam, może i tu zbyt wiele napisałam… Adama poznałam przez
portal internetowy… lgnęłam do Adama, był taki mądry… mam wrażenie, ze trochę
bał się amstaffów, za jego życia miałam jedną suczkę (amstaffkę) pod opieką,
Dejmę… prawdziwa rasowa sunia. Jeszcze szczeniaczkiem była. Adam mi tłumaczył, że ona jeszcze szczeniaczkiem jest i tylko wygląda jak dorosły pies. Grzeczna, śliczna, cichutka... Zapamiętałam jej przydomek hodowlany i nazwę.
Przyznam się szczerze, że szukam czasem informacji o niej, ale raczej jakiś
wyjątkowych tytułów nie zdobyła…
A oto i ona:
Piękne są amstaffy... ostatnio gdzieś na forum trafiłam na takie zdięcie... czy można sie oprzeć takiemu urokowi?
Zbliżają się imieniny i urodziny mojej cioci… ciocia mi
wysyłała paczki na święta, urodziny i imieniny. To było w pewnym znaczącym
okresie. Paczki od cioci były czymś co sprawiało mi wiele radości, więc
tradycyjnie raz w roku wysyłam cioci paczkę właśnie w listopadzie, gdyż ma w
tym miesiącu urodziny i imieniny, co prawda w nie wielkim odstępie od siebie.
Tradycyjnie jak co roku mam dylemat co by tu cioci do tej paczki wrzucić…
oczywiście nie są to luxusowe dobra, staram się kupować coś nie drogiego ale
coś z czego ciocia się ucieszy. Tam są też dzieciaki Paulinka i Michałek… mam akurat
takie dwa fajne pudełka śniadaniowe. Ale takie puste pudełka… myślałam, żeby
jakieś słodycze powkładać w nie i coś jeszcze. Dziś rozmawiałam z Palinką, co
by tam preferowała… i stanęło na pomarańczowym żelu pod prysznic… no tak. Pannica.
Ale dla Michałka to mam orzech do zgryzienia, no bo cóż można kupić chłopcu,
gimnazjaliście, który – jak to opisywała Paulinka, jego siostra – lubi tylko
jeść i oglądać telewizje… Wiadomo, że do jego pudełka nie włożę mu jakiegoś
filmu, ani gry komputerowej bo to za drogie… jeśli ktoś ma jakiś pomysły to
będę wdzięczna…
Oj nie wiem ...
OdpowiedzUsuńMoże chipsy chociaż symbolicznie ?
Śliczne psiaki...
Hmmmmm.
OdpowiedzUsuńJa bym chyba książkę włożył a że to gimnazajalista to np. Co każdy chłopiec wiedzieć powinien. Dowie się więcej niż od cioci a i tak się dowiedzieć musi.