sobota, 27 października 2012


Za oknem śnieg, bywa że i deszcz, a ja nie mam jak suszyć… suszarkę miałam… no właśnie miałam… (nie będę przypominała dla czego musiałam wyrzucić).
Póki co pranie się zbiera… ubrań przybywa… a suszyć nie ma gdzie….
Na szczęście trochę ludzi porezerwowało u mnie terminy, dla zwierzaków i o ile dojdzie do skutku to nawet się ładnie zapowiada.
To jedną z pierwszych rzeczy to oczywiście zakup tej cholernej suszarki do ubrań… ze 40,- około kosztuje więc, jest to pewien wydatek nie wątpliwie potrzebny.
Wszystkich Świętych… może nie koniecznie w samo święto ale wypadało by wybrać się na groby…
Między innymi do o. Jozafata – zaprzyjaźniony ojciec, sporo mi pomógł, za życia był bardzo dobrym człowiekiem. Bardzo płakałam gdy dowiedziałam się o jego śmierci… Heh….zawsze nie zależnie od pory roku jak pójdę na grób zapalić znicz, zawsze jest sporo zniczy  i kwiatów… mówi się wiele złego na księży, ale o. Jozafat był inny, był naprawdę wspaniałym człowiekiem… mówił, że nawet udzielał ślubów i nie brał pieniędzy żadnych… dobry wspaniały człowiek. Szkoda, że go nie ma. Jednak staram się raz na jakiś czas zapalić znicz.
Na sąsiednim cmentarzu leży Adam. Mieszane mam uczucia, nie powiem, że wszystko było różowo, nie odszedł najpiękniej. Jednak mądrości Adama, rozmów z nim naprawdę mi brakuje. Tęsknie za nim… o zmarłych nie mówi się źle, przemilczam, może i tu zbyt wiele napisałam… Adama poznałam przez portal internetowy… lgnęłam do Adama, był taki mądry… mam wrażenie, ze trochę bał się amstaffów, za jego życia miałam jedną suczkę (amstaffkę) pod opieką, Dejmę… prawdziwa rasowa sunia. Jeszcze szczeniaczkiem była. Adam mi tłumaczył, że ona jeszcze szczeniaczkiem jest i tylko wygląda jak dorosły pies. Grzeczna, śliczna, cichutka... Zapamiętałam jej przydomek hodowlany i nazwę. Przyznam się szczerze, że szukam czasem informacji o niej, ale raczej jakiś wyjątkowych tytułów nie zdobyła…
 A oto i ona:

 Piękne są amstaffy... ostatnio gdzieś na forum trafiłam na takie zdięcie... czy można sie oprzeć takiemu urokowi?



Zbliżają się imieniny i urodziny mojej cioci… ciocia mi wysyłała paczki na święta, urodziny i imieniny. To było w pewnym znaczącym okresie. Paczki od cioci były czymś co sprawiało mi wiele radości, więc tradycyjnie raz w roku wysyłam cioci paczkę właśnie w listopadzie, gdyż ma w tym miesiącu urodziny i imieniny, co prawda w nie wielkim odstępie od siebie.
Tradycyjnie jak co roku mam dylemat co by tu cioci do tej paczki wrzucić… oczywiście nie są to luxusowe dobra, staram się kupować coś nie drogiego ale coś z czego ciocia się ucieszy. Tam są też dzieciaki Paulinka i Michałek… mam akurat takie dwa fajne pudełka śniadaniowe. Ale takie puste pudełka… myślałam, żeby jakieś słodycze powkładać w nie i coś jeszcze. Dziś rozmawiałam z Palinką, co by tam preferowała… i stanęło na pomarańczowym żelu pod prysznic… no tak. Pannica. Ale dla Michałka to mam orzech do zgryzienia, no bo cóż można kupić chłopcu, gimnazjaliście, który – jak to opisywała Paulinka, jego siostra – lubi tylko jeść i oglądać telewizje… Wiadomo, że do jego pudełka nie włożę mu jakiegoś filmu, ani gry komputerowej bo to za drogie… jeśli ktoś ma jakiś pomysły to będę wdzięczna…

2 komentarze:

  1. Oj nie wiem ...
    Może chipsy chociaż symbolicznie ?
    Śliczne psiaki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmmm.
    Ja bym chyba książkę włożył a że to gimnazajalista to np. Co każdy chłopiec wiedzieć powinien. Dowie się więcej niż od cioci a i tak się dowiedzieć musi.

    OdpowiedzUsuń