piątek, 7 września 2012

"Tak to już by­wa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się prze­konać, że zdąża je­dynie skrótem na je­go spotkanie." - John Reuel Tolkien


Wczoraj dzwoniła do minie pani z biura matrymonialnego, z… ofertą… do spotkania nie doszło. Amant ma wymagania… parametr go interesują, tak tak. Teraz takie czasy, sprzęt RTV, AGD, baba – wszystko jeden pies. Parametry, dane techniczne tylko to się liczy. Bo kto by czas tracił na jakieś zainteresowania tam…
Frustrujące, że ta pani nie pokazuje zdjęć… ogólnie wszystko to jakieś dziwne. Dziwna usługa dziwne biuro… Heh…
   Wczoraj naszła mnie ochota na wołowinę, więc zabrałam rodziaka i idę na poszukiwanie mięsnego sklepu oferującego szponder. W jednym nie było, idę do drugiego, też nie było idę do następnego widzę idzie facet z labradorem wyglądającym na awanturnika, wiec idę w drugą stronę ale i tam nie znalazłam wołowiny… wychodzę patrzę czy „droga wolna”, i idę. Zapinam Rodziaka przed sklepem i wchodzie do mięsnego. Była babcia przede mną, która widząc młodszego od siebie subiekta sklepowego, nie mogła odpuścić sobie rozkoszy konwersacji… a czas mija.
Rodziak, jak na chłopa przystało jął się niecierpliwić i swoje racje we właściwy dla swojego gatunku, sposób wyrażać. Wtem babsztyl drze się, że na straż miejską zadzwoni, i czyj to w ogóle pies wychodzę i mówię, że mój trochę kobieta spuściła z tonu, pewno pomyślała, że może i ja groźna skoro mam takiego psa. Coś tam do mnie, że Rodziak niby na dziecko się rzucał… i że powinien mieć kaganiec. Wracam do sklepu licząc, że moja kolej przyszła, lecz nic błędniejszego, starsza pani dalej kupuje, rozprawia… a ja stoję i czekam. Szczekanie rodziaka wzbudziło mój niepokój, wybiegam i krzyczę: „chce pan żeby się psy pogryzły?!”
A pani chce? no myślałam, że mu przy*** idzie sobie z pieskiem, „akrobatycznie trzyma tę smycz”…. Rodziak na niego labrador na Rodziaka… no nie wiem facetowi znudził się labrador? Szans by z Rodzikiem nie miał, bo Rodziak to profesjonalista, znaczy się po przodkach, domieszka teriera robi swoje… tu spasiony labrador nie miałby szans.
Facet odszedł, wołowiny nie mieli bo podobno nasi rolnicy sprzedają na export. A my skąd mamy? A od ruskich. Kupiłam kiełbaskę do chlebka. Biorę psa i idę modląc się do Boga Najwyższego by zabrał z mojej drogi idiotów wszelakich, bo już dość ich chyba w życiu spotkałam…
W ostatnim mięsnym wołowinę kupiłam rostbef. Żona zrobi.
Żona grzybki zebrała i nasmażyła. Jeden gorzki się znalazł, a szkoda było mi go wyrzucić, bo grzyby lubię, nawet bardziej niż bardzo. Żonie się przejadły a zbierać lubi. Bardziej niż jeść. Jej się przejadły, a dla mnie natomiast grzyby leśne były smakołykiem nie lada rzadkim…i w końcu mogę się ich najeśćJ. Wcześniej to tylko u cioci jadłam, a że gościem cioci często nie byłam… oczywiście czasem jakiś pojedynczy słoik trafił, ale to była rzadkość. Teraz raczej codzienność.
   Wkurzają mnie moje noże w kuchni. Tandeta chińska… dostałam je jako prezent za udział w pokazie, jakiś garów, noży… szmelc jak nie wiem co…. Powykrzywiały się, niektóre rączki się połamały… myślałam o kupieniu jakiś lepszych.
Wczoraj oglądałam Gerlacha. Proszę bardzo znalazłam zestaw za równowartość usług, jakie opłaciłam w Tm wspaniałym biure matrymonialnym. Co zyskałam: nieprzyjemności. A mogłabym kupić dobre buty, albo zestaw noży, proszę bardzo: zestaw siedmiu noży profilowanych, wykonanych ze stali nierdzewnej w gatunku X46Cr13 (4H13)



Tylko kto by to przewidział....

4 komentarze:

  1. Zobaczysz ,że nikogo nie znajdziesz w tym biurze...
    Wyjedź do Kanady , tam szukają żon Polek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czemu Kanadyjczycy żon polek szukają?

      Usuń
    2. Koleżanka chciała mnie ściągnąć do Kanady,
      ale ja mężatka przecież :-)))
      Zdziwiłam się, ale zapamiętałam...
      Ale dlaczego to nie wiem...
      Tematu nie pociągnęłam i nie wiem na ile to prawda...

      Usuń
  2. Noże w kuchni to podstawa, musza byc dobre:)

    OdpowiedzUsuń