W tej bardzo
ważnej kwestii należy coś postanowić na samym początku, jeszcze przed zakupem
psa.
Osobiście zawsze, ze wszech miar odradzam kupowanie psów "bez papierów", albo z dokumentami różnych domorosłych, dysydenckich "rejestrów", które ostatnimi laty zaczęły wyrastać niczym grzyby po deszczu (pseudohodowle znalazły lukę prawną).
Osobiście zawsze, ze wszech miar odradzam kupowanie psów "bez papierów", albo z dokumentami różnych domorosłych, dysydenckich "rejestrów", które ostatnimi laty zaczęły wyrastać niczym grzyby po deszczu (pseudohodowle znalazły lukę prawną).
Wbrew
powszechnie panującej opinii, rodowód wystawiony przez organizację kynologiczną
to nie tylko świstek papieru z wypisanymi imionami przodków. Gdyby tak było,
faktycznie można by z niego zrezygnować.
W praktyce
jednak rodowód jest rodzajem gwarancji udzielanej przez hodowcę. Gwarancji, że
sprzedaje on zwierzę rasowe, którego przodkowie na wiele, wiele pokoleń wstecz
byli psami rasowymi, a co za tym idzie mieścili się w standardach rasy pod
względem eksterieru czy użytkowości.
Wiele osób,
które kupują psa, który po prostu ma być, nie ma zamiaru uczestniczyć z nim w
wystawach czy zawodach, nie ma zamiaru go rozmnażać i zadaje pytanie: po co w
takim razie mam przepłacać?
Chociażby po to, by mieć pewność, że nowo nabyte szczenię po kilku miesiącach wyrośnie na przedstawiciela rasy, którego jak zapewniał hodowca-kupiliśmy.
Często, zbyt często, bywa, że kupując psa "rasowego ale bez rodowodu" kupujemy tak naprawdę zwierzę z grubsza tylko przypominające jakąś rasę, często kupujemy psa chorego, w złej kondycji, z wadami genetycznymi, zarobaczonego, zapchlonego. Bywa, że koszt leczenia takiego zwierzęcia i doprowadzenia go do jako-takiego stanu, przekracza koszt zakupu psa z rodowodem z profesjonalnej hodowli.
Chociażby po to, by mieć pewność, że nowo nabyte szczenię po kilku miesiącach wyrośnie na przedstawiciela rasy, którego jak zapewniał hodowca-kupiliśmy.
Często, zbyt często, bywa, że kupując psa "rasowego ale bez rodowodu" kupujemy tak naprawdę zwierzę z grubsza tylko przypominające jakąś rasę, często kupujemy psa chorego, w złej kondycji, z wadami genetycznymi, zarobaczonego, zapchlonego. Bywa, że koszt leczenia takiego zwierzęcia i doprowadzenia go do jako-takiego stanu, przekracza koszt zakupu psa z rodowodem z profesjonalnej hodowli.
Skąd więc tak naprawdę bierze się cena, jaką płacimy za zwierzę z rodowodem?
Wydatki
związane z prowadzeniem hodowli zaczynają się na długo przed narodzinami
pierwszego miotu. To cena zakupu suki hodowlanej (nie każdy znajduje odpowiedni
materiał do dalszej hodowli w Polsce, bywa, że psa sprowadza zza granicy,
czasem z innego kontynentu), koszty jakie hodowca ponosi w związku z
uczestnictwem w wystawach i zawodach (nie tylko krajowych ale i zagranicznych),
koszt odpowiedniego żywienia i utrzymania suki i przygotowania jej do
macierzyństwa (dobrej jakości karma, szczepienia, odrobaczenia, często też
badania pod kątem chorób przenoszonych genetycznie). Do tego dochodzą jeszcze
koszty krycia (w przypadku krycia wartościowym psem wcale nie takie małe),
koszty dojazdu do reproduktora (bywa, że wiąże się to z kilkudniową podróżą
zagraniczną), następnie koszty utrzymania ciężarnej i karmiącej suki, koszt
lekarza asystującego przy porodzie i prowadzącego sukę przez cały okres ciąży,
wreszcie koszt samego odchowania miotu: czyli znów dobrej jakości karma,
preparaty witaminowe, kilkukrotne odrobaczanie, szczepienia, czipowanie... opłata za wydanie rodowodów dla szczeniąt, to zaledwie
kropla w morzu tych wydatków.
Biorąc pod
uwagę zaangażowanie hodowców psów rasowych w prowadzoną hodowlę i jakość
zwierząt, które sprzedają, wielotygodniową dbałość o sukę i jej szczenięta, nie
należy oczekiwać, że owoce swojej pracy sprzedawać będą za
"pół-darmo".
Warto jednak
zauważyć, że w każdym miocie zdarzają się szczenięta bardziej i mniej
obiecujące, stąd często ceny szczeniąt nawet w obrębie jednego miotu bywają
różne. Są również hodowcy, którzy oferują możliwość nabycia szczenięcia już
wykastrowanego/wysterylizowanego (bądź z aneksem o sterylizacji w umowie
kupna), tzw. "pet quality" za znacznie mniejsze pieniądze, niż to ma
miejsce w przypadku szczenięcia przeznaczonego do dalszej hodowli.
Jeśli więc
chcemy psa "bo tak", nie mamy odpowiedniej wiedzy i doświadczenia
kynologicznego, nie dysponujemy czasem i funduszami na prowadzenie hodowli, to
czemu nie skorzystać? I wilk syty i owieczka cała, tylko chleba z tej mąki nie
będzie, jak się kiedy komu zechce pseudohodowlę rozkręcić...
politologia na UŚ
OdpowiedzUsuńJa mam jednego kundelka i jednego r=r :-)
OdpowiedzUsuńdesta jest r=r
UsuńJa mam właśnie takie dwa z domowych miotów.
OdpowiedzUsuńa ja nie rozumiem czemu dzieli sie to na kunndle i na rasowce przecez kazdy pies jejst kochany vczy kundelek ze schroniska czy pies z rodowodem
OdpowiedzUsuń