niedziela, 29 lipca 2012


Planowałyśmy z Sylwią wycieczkę na jarmark dominikański. Rano poszliśmy we trójkę z Robercikiem i rodziakiem na spacerek do sąsiedniej dzielnicy. Wiadomo, dziś sobota i w lumpexach najkorzystniejsze ceny. Jednak niestety nic nie znalazłam dla siebie Rodziak z jednej strony szczęśliwy ze spacerq a z drugiej dyszał od duchoty.
Po spacerku dałam mu wodę świeżo nalaną – taką zwierzaki chętniej piją. Żona po papierosie do kuchni poszła przyrządzać mięsko na obiadek. Rodziak schował się w miejsce ustronne, więc wzięłam trochę wody na rękę – co prawda wygodniejszy byłby spryskiwacz, ale chyba zwierzaki tego dźwięku nie lubią. Tak nawilżony Rodziak, orzeźwiony zrobił się bardziej towarzyski. Pancio Robercik włączył pieskowi wentylator. Pańcia gdy zauważyła, że piesio „wysechł” nawilżyła pieska ponownie.
Troszkę pies, także podjadł mięska, które odpadło podczas obróbki…
Jakowyś cudem udało się Sylwii wyciągnąć mnie do Gdańska na pierwszy dzień jarmarku dominikańskiego. Początkowy plan był taki, że zabieram Rodo vel Smrodo;) ale stwierdziłam, że nie po to jadę na jarmark by psem się jeszcze zajmować, po za tym te tłumy… i dobrze zrobiłam bo natłok różności: starocie, ubrania, torebki, buty, jakieś soki owocowe, naczynia…. Multum różności a wiele stoisk bardzo przyznam ciekawych. Znając życie to pewnie zawitam jeszcze na jarmark, bo wielu stoisk jeszcze nie nawiedziłam. Muszę pamiętać tylko o: wygodniejszych butach, pogoda nie może być tak duszno ani gorąco, bo to jednak męczące…
Cóż przywiozłam z jarmarku? A przypraw trochę z ulubionego sklepu „przyprawy świata”. Podczas rozsypywania przypraw w słoiczki okazało się, z porównania (zakupionych przypraw do tych resztek które uzupełniałam) organoleptycznego iż że te kupowane wcześniej są niestety trochę lepsze. Cóż to znaczy? Wniosek przykry, że przyprawy świata to już niestety nie to samo. A i chyba opakowania zmienili szatę graficzną i niestety pojemności. Oj może czas rozejrzeć się za konkurencją?
Niedziela:
Rano rodzinka śpi w jednym łóżku. Dźwięk domofonu. Kto to w niedzielny poranek domofonem niepokoi? Kurczak się okazało. Chciał zapewne by Robercik mu skinął po winko, a nam by też pewno postawił jakieś pifffko czy cuś tam. Tylko że kurczak marudny… a po z tym która to godzina – pomyślałam patrząc na zegarek; 7,15 – czy go Bóg opuścił?!
Aj jak ktoś lub coś mnie obudzi to już koniec ze snem…
Zawsze zapominam, zabrać aparatu do sypialni. Rodziak robi takie śmieszne miny i pozy…
Po śniadanku rodzinka „mama, tata ja wariat” wybrali się na grzyby do lasu.
Łowy Robercika piękne: kurki, prawdziwki, podgrzybki, i maślaki. Oj będzie królewska uczta…. Kocham grzyby mmmm. Co prawda nie ma w 100% sprecyzowanych planów odnośnie grzybów.
Robercik jeszcze dziś wybiera się do lasu na grzyby.
Co do tego małolata to się nie odzywa. i dobrze. Nauczyłam sie na nim, że skoro na pierwszym spotkaniu nie wypadł korzystnie to i na kolejnych dobrze nie wyjdzie. Dlatego będę sobie odpuszczała takich.
Na koniec kilka wesołych obrazków:







Dziś jest ten dzień, gdzie teoretycznie właściciel ma przyjść po swojego psa. heh... nie lubimy go oddawać, bo tęsknimy gdy Rodziaka nie ma. Jeden pies, a tyle radości wnosi w codzienność. Czemu teoretycznie? Bo zawsze przedłuża sie o dzień dwa...
Zastanawiam sie czy jest jakieś fajniejsze zajęcie od opieki nad zwierzętami? 

7 komentarzy:

  1. o psy w takim upale trzeba naprawdę dbać...i pamiętać, że im też gorąco...
    czy jest jakieś fajniejsze?dla ciebie pewnie nie, ale ile ludzi tyle opinni i dobrze- bo inaczej wszycy chcielibyśmy robic jedno:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla ciebie nie ma fajniejszej, bo ty do niczego się nie nadajesz. I jesteś śmierdzącym leniwcem.I wolisz mieszkać z jakimś starym menelem, żonatym i dzieciatym, robić mu loda za parę złotych niż poszukać jakiejś sensownej pracy.W dodatku żyjącym na dziko w cudzym mieszkaniu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz tak spokojnie, chyba jakos unormowało się...faktycznie opieka nad zaiwrzętami najbardziej Ci pasuje...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. zazdroszczę możliwości zbierania grzybów.Ja niestety muszę pojechać w świat , innej opcji nie mam .

    psiaki nie nadaremno nazwane są przyjaciółmi człowieka

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, ja jakoś bardziej mimo wszystko wolę koty. :)A nie myślałaś nad tym, by być weterynarzem?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też lubię koty:) jednak koty różnie reagują na zmianę miejsca. Dlatego wolę psy dostawać pod opiekę. Miałam jeden przypadek, gdzie naprawdę kot miał stresa, to był pierwszy przypadek i muszę powiedzieć, że od tego czasu jakoś tak trochę się boję przyjmować kotów...
      Z psami ciut łatwiej...
      Podczas robienia szkoły weterynaryjnej zdałam sobie sprawę, że jestem zbyt wrażliwa na cierpienie...

      Usuń