wtorek, 3 kwietnia 2012


wczoraj się nie wyspałam… na 7 byłam w firmie, gdzie czekała mnie bieganina po piętrach czytanie regulaminów i zbieranie pieczątek… to czytanie regulaminów nazywa się w tej firmie szkoleniami… masakra ile można biegać… i czytać… około 12 skończyłam więc przekierowali mnie do placówki gdzie będę pracowała. Wkurzyło mnie trochę bo pani w kadrach powiedziała, ze starają się dawać ludzi jak najbliżej miejsca zamieszkania. A ze mną przyjmowała się dziewczyna, która będzie pracowała pod moim blokiem prawie… jeszcze nie na pół tak jak ja ale na cały etat. Dobrze, że mam umowę o prace… Tu czekały mnie kolejne regulaminy i podpisy… do domu wróciłam chora, osłabiona a Robercik siedział sobie przed telewizorkiem. W piżamce. Zdziwiony, że tak szybko wróciłam… więc zaraz po obiedzie położyliśmy się z Robertem spać. Było przed 15, a wstaliśmy po 17…
Robert poszedł na „łowy”, przywiódł nie wiele ale zawsze coś… płakać mi się chce…
Zdecydowałam się wyłączyć lodówkę… pusta a światło kosztuje… smutne. Ale po co mam płacić skoro prąd bezpodstawnie pożerała…
Na grupę nie pojechałam bo raz, że nie zostawię Robertowi kluczy, a dwa, że nie miałam za co… przykro mi bardzo bo jednak czuję potrzebę jeżdżenia tam.
Teraz to już w ogóle nie będę miała możliwości tam jeździć ze wzglądu na prace. Grupa jest na 18 do 20 a ja będę pracowała od 17 do 21. kurwa za takie grosze 700 brutto jeszcze około 100 na bilet musze dać…
Dziś rano zrobiłam Robertowi dobrze… ale na rewanż z jego strony liczyć nie mogłam.
Nie wiem dlaczego oni mnie tak traktują… w czym moja satysfakcja jest mniej ważna?! Czy jestem gorsza?
Jeśli chodzi o Roberta to nic z niego nie ma…
- minimum od siebie maksimum dla siebie
- teraz jesteś wściekła na cały świat…
- nie po prostu widzę jak postępujesz… chociaż byś rachunki płacił – powiedziałam spokojnie na ile to było możliwe…
Czuję gorycz i smutek…
Dziś pierwszy dzień pracy mojej… ostatnie regulaminy i podpisy… ale mam stres…
Robercik poszedł podobno za pracą, pewnie koleżkę spotka, i się napiją… Wanna dalej zapchana, niby Robercik przyniósł sprężynę do przepychania ale do samej roboty się nie kwapi. Smutno mi… wczoraj był ostateczny termin opłaty za kabel (między innymi neta), w każdym momencie mogą odłączyć… dziś play napisał… kurwa. Oszaleć można. Człowiek się stara jak może, a co z tego wychodzi?
Pocieszam się, tym, że ze skarbówki jak się rozliczę powinnam dostać zwrot… około 600 pln. chciałabym z tego kupić sobie tą ładną sukienkę, i mikser.
Strasznie stresuje się tym pierwszym dniem…
Mam pretensje do siebie, że daje się Robertowi, wykorzystywać. Patrząc na moje wcześniejsze relacje też dawałam się wykorzystywać… 


By trochę rozluźnić się: 





4 komentarze:

  1. Witaj cieplo
    Musisz porozmawiawiać z Robertem - spokojnie, czego od niego oczekujesz...
    A dobrze ze masz pracę moze nie taką byś chciala ale zawsze coś płaca
    pozdrawiam cieplo
    Dobrycoach

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że masz już pracę, moze zmiana otoczenia jakoś wyrwie Cie z matni z Robertem..pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Moze powinnaś rozejrzec sie za kimś bardziej odpowiedzialanym,na kim mogłabys polegac?Nie daj się wykorzystywac i postaraj sie byc szczesliwa:)Wpadnij do mnie,zabalujemy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://laillam.bloog.pl/id,331002730,title,Zaleglosci,index.html
    Przepraszam i ściskam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń