Wszystko mnie boli, mam gorączkę, katar i potworny ból
gardła nie mówiąc już o osłabieniu. Ale chodzę do pracy, smarkam, kaszle ale
twardo chodzę nie korzystając z przywilejów jakie daje umowa o prace (L4, wolne
na żądanie….).
Jestem osłabiona… czuję jakby przez moją głowę przebiegało
wieeeelkie stado słoni…
W środę przyszedł list ze spółdzielni mieszkaniowej… na
kopercie odręcznie napisane moje dane, na wezwaniu do zapłaty dane Adama. 7 000
pln, ponad…
Robertowi szukam pracy, dzwonimy, umawiamy go a on kilka już
miejsc olał. Sylwia znalazła mu prace dorywczą, co prawda na pięć dni, ale
miałby te kilkaset złotych. Ale po co? W końcu sam powiedział:
- mhm rozumiem ale jaki wkład jest Twój w ten problem?
- jeśli myślisz, ze będę chodził po rodzinie… nawet nie
wiesz ile od nich wyciągnąłem w taki czy inny sposób
- to ci idź do pracy nawet za 1000 pln.
- Po co? Ja wole poczekać na prace w moim zawodzie i za
normalne pieniądze
- między innymi po to żebyś nie musiał od mamy wyciągać.
Ostatecznie umówił się i poszedł na spotkanie w sprawie tej
pracy, ale podobno mu 15 minut zabrakło, bo okazało się, że kto pierwszy ten
lepszy…
Za to podobno udało mu się załatwić prace w zawodzie u
znajomego czy kolegi. Będzie wykazywał niskie dochody. Tak by komornik miał nie
wielkie pole do popisu…
Były baby z Mopsu mogę liczyć na jakieś 100 pln… dobre i to. Miałam dziś iść ale nie dałam rady, jestem chora...
Martwię się tym mieszkaniem i co dalej zrobić z tym fantem. Robert
wymyślił, że pójdziemy jutro do spółdzielni by nam na raty rozłożyli, i że on się
na piśmie zobowiąże…bo do mamy nie chce iść…
Nie wiem co z tym fantem…. Była rozmowa o umowie z ojcem
Adama; że mogę tu mieszkać i wówczas przysługiwałby mi dodatek mieszkaniowy z urzędu miasta… Mops
w zadłużeniu nie pomoże tylko około 100pln jak faktycznie nie będę miała co jeść,
jak się uda z umową to mogę dostać dodatek mieszkaniowy.
nie wiem co dalej? Towszystko wygląda tak beznadziejnie... Jakaś masakra…
Mam ochotę się napić...
nie wiem co dalej? Towszystko wygląda tak beznadziejnie... Jakaś masakra…
mam nadzieję, że już lepiej, trzymaj się:*
OdpowiedzUsuńno nie dobrze, ze rozchorowałaś sie, nowa praca, biedna meczysz się teraz, dbaj o siebie, co do mieszkania nie bardzo rozumiem ta sytuację, i czy faktycznie musisz ty splacic dług? pozdrawiam i zdrowiej kochana
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńRobert... beznadziejny przypadek. Walnij sobie kielicha.
Pozdrawiam wiosennie.
Michał