sobota, 7 kwietnia 2012


Nie wiem co mi wczoraj odwaliło, że także wysłałam życzenia świąteczne do r@... Chyba wykasował mój numer, wiec się przedstawiłam. Napisał mi że był za granicą dobrze zarobił, i w ogóle pięknie było. Odpisałam, że mam nadzieje, że wywiąże się z danych obietnic.
Oddzwonił… zapytał o jakie obietnice mi chodzi. Czy o to że załatwi mi prace za granicą i pomoże mi się tam ogarnąć? To też i chodzi mi o kasę, którą obiecałeś mi wysłać.
Dowiedziałam się, że mam wziąć się do roboty bo mam dwie ręce i nogi, a on ma na kogo pracwac. Powołałam się na to, że mi obiecał. Powiedział, że już nie jesteśmy razem a jak byliśmy to może i by mi wysłał. Ale się rozstaliśmy bo okazałam się „ciężką materialistką”… Żenada. Rozłączyłam się.
Napisałam mu esa: „potrafiłeś mnie wykorzystać. I jak się okazało oszukać. I to jest ok.?”
Odpowiedź rozjaśniła mi co myśli i myślał na mój temat:
„ty masz coś z głowo? Czy pożyczyłem od ciebie forsę? Coś ci  poradzę weź się do roboty bo to jest smutne, że dorosła osoba bez zobowiązań finansowych nie potrafi zarobić na swoje utrzymanie weź się kobieto w garzc”.
Odpisałam, że to on jest niepełnosprawny umysłowo skoro nie jest świadomy co obiecuje, i że jest oszustem i kłamcą który potrafi wykorzystywać. „to ty powinieneś się leczyć skoro obiecałeś pomoc finansową, a dwa jesteś rodziną. Nie taka była umowa. Wszystko mi mówi, że to patologia”.
Zadzwoniła Alicja. Pytała czy rozliczyłam się ze skarbówką, powiedziałam, że tak. Chciała się dowiedzieć, ile mam zwrotu, nie chciałam jej powiedzieć, ale jeszcze kilka razy zaczepiła o temat, i dalej ciągnęła czy Robert pracuje…
- dobrze, że ci Arturo (mąż Ali) przynosi pieniądze
- bo ja żyje w związku małżeńskim nie konkubinacie.
Rozłączyłam się! Co za….


7 komentarzy:

  1. Dziękuję serdecznie za życzenia :) Tobie życzę przede wszystkim, by się wszystko w końcu w Twoim życiu poukładało, by było mniej stresu a więcej radości. A co do powyższego wpisu to jedna myśl mi się nasuwa - wiadomo, że lżej żyć we dwoje niż samemu, szczególnie gdy doskwierają problemy finansowe. Mężczyzna, któremu zależy na kobiecie jest w stanie zrobić dla niej bardzo wiele nie oczekując nic w zamian. Każdy jednak cholernie nie lubi być przez kobietę traktowany jak sakiewka. Co innego, gdy jest to czysty układ, gdy każda ze stron zgadza się na odgrywanie swojej roli ale gdy w grę wchodzą deklaracje uczuciowe a okazuje się, że dla kobiety są ważni przede wszystkim ze wzgl. na kasę, tak samo uważają się za wykorzystanych. Mamy dziś równouprawnienie, mężczyźni nie czują się już zobowiązani do utrzymywania swych kochanek... Co innego małżeństwo, tutaj obydwoje są przez prawo zobowiązani do wzajemnej pomocy finansowej.

    OdpowiedzUsuń
  2. michalc30.bloog.pl8 kwietnia 2012 15:34

    Witaj!
    No cóż. Może faktycznie olać niespełniane obietnice Roberta i poszukać sobie jakiejś pracy, i stać się niezależną. Po co się łudzić i cirpieć.
    Pozdrawiam wielkanocnie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  3. tylko, że ja prace mam. A Robert i r@ to dwie różne osoby....

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, w każdym związku jak i człowieku można dopatrzyć się czegoś złego ale można zapamiętać i żyć tym, co było dobre. To drugie jest o tyle lepsze, że nie pozbawia nas dobrej energii i daje nadzieję. Nie wierzę, że wiązałaś się z r@, Robertem i innymi facetami, którzy przemknęli się przez Twoje życie, bo byli/są "dnem dna", musiałaś widzieć w nich coś dobrego, coś pociągającego... Więc może lepiej zamknąć tamte rozdziały życia i nie wracać do tego co było złe, nie wypominać niedotrzymanych obietnic, bo to naprawdę nic nie daje - on tych obietnic przecież i tak nie spełni a Ty się tylko dołujesz!
    Też mam za sobą związki, które nie skończyły się happy endem, ale gdybym któregoś z moich byłych nazwała "świnią", dnem" czy żyła z poczuciem wykorzystania (chociaż też niejedno mogłabym im zarzucić, bo święci nie byli) straciłabym szacunek do samej siebie. Wyzbycie się urazy i skupienie się na tym co zyskałam przez ten związek, pozwala mi min. zachować miłe wspomnienia, spokój ducha i przyjazne stosunki z byłymi.
    A co do Biblii, to gdyby ludzie brali sobie do serca ZASADY dotyczące wzajemnego współżycia w niej zawarte na pewno zaoszczędziliby sobie wielu problemów a życie stałoby się prostsze. Trzeba jednak pamiętać, że większość szczegółowych PRAW, jakie Bóg Biblii kazał przestrzegać swojemu ludowi było dostosowanych do warunków epoki w jakiej ten naród żył. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faceci chyba nie lubią kiedy,kobiety sie im zbytnio narzucają...Masz prace,moze znajdziesz z czasem lepszą.Ja zawsze stawialam sobie wysoko poprzeczkę z facetami,bo nie chciałam trafić na takiego z ktorym jest moja mama...znalazłam,odpowiedzialnego męża i ojca.Nie musisz przeciez byc z pierwszym napotkanym facetem,poszukaj takiego,na ktorym Ci bedzie zalezalo oraz jemu na Tobie...Po co męczyć sie w toksycznym zwiazku.
    Pozdrawiam i mam nadzieję,że wszystko sie poukłada:)

    OdpowiedzUsuń
  6. jest taka rzecz której sie nauczyłam... na facetach nie można polegać nawet jeśli teraz jest ok, w każdej chwili mogą sie zebrać i zostajesz z niczym. Dlatego niestety nie wierz jak mówią że będą pomagać, zawsze pamiętaj że jesteś zdana na siebie;/ Investuj w siebie szukaj dobrej ciekawej pracy

    OdpowiedzUsuń
  7. michalc30.bloog.pl9 kwietnia 2012 10:52

    Witaj!
    Wybacz, ale przestałem już kumać kto to Robert, a kto "r@". Nie zmienia to faktu, że jak się umie liczyć, to najlepiej liczyć na siebie.
    Pozdrawiam dyngusowo.
    Michał

    OdpowiedzUsuń