sobota, 21 kwietnia 2012

Jest się żywym zawsze za cenę czegoś. - Julio Cortázar


bardziej niż korzystanie z MOPSu opłaca mi się trzymanie Roberta. Dlatego też uległam kolejnej jego prośbie, dalej mieszkamy razem.
Z miejsca, bez żadnych wywiadów, pism, (chamskich docinków z czego urzędniczki są znane) pojawiło się jedzonko i pieniążki zbliżone do tych jakie uzyskałabym. Nie wiem co tym babom z MOPSu powiedzieć, że dziękuje za ich usługi, czy co?!
Co do wizyty rady osiedla to przyszedł ten sam kolo co wczoraj, z chłopkiem roztropkiem. Dobrze, że moja kochana żona posprzątała, wyprała wykładziny…
Robert (żona) w czasie jak oni byli poszedł z Rodziakiem na spacerek… spisali protokół, że jest kot 1 sztuka, sprawdzili mieszkanie w poszukiwaniu psów i kotów. Kazali wywietrzyć i umyć kuchenkę… taka trochę masakra… no myślałam, że będzie straszniej.
Po długim weekendzie mają przyjść ponownie…
Dołączyłam do spacerującego  Roberta. Byliśmy z Rodziakiem w zoologicznym… panie zakochane w psiaku… Robert chciał, żebym kupiła Rodziakowi kość, ja nie kupuje kości Rodziakowi, bo właściciel, kiedyś powiedział że kiedyś oddawał Rodziaka w jakieś miejsce ale tam mu się nie podobało bo dawali mu kości, i później pies się załatwiał na czerwono. Dlatego zmienił hotelik. kupiłam mu jakiś gryzak wołowy, smród okropny, za to psiak przeszczęśliwy… niestety szybko rozpracował ten smakołyk, a myślałam, że będzie miał na dłużej… z tego co widać, chyba bardziej ekonomicznie wychodzą prasowane ścięgna…
W pracy niby ok. koleżanka miała imieniny, więc było minutko. Ogólnie fajnie się pracuje, nie ma jakiegoś nacisku, jest kontrola ale każdy wie co ma robić. Ja sama z siebie wyłączam telefony i skupiam się, niby robota nieskomplikowana, a tyle osób robi błędy, co dziwnego, że nie zależnie od stażu pracy.
 Dobrze, że jeszcze przed pracą udało mi się przelać Sylwii zwrot pożyczki. Może lepiej by było jakbym za tydzień jej zwróciła jak następnym razem dostane Rodziaka, ale z drugiej strony, lepiej szybciej się rozliczyć i mieć spokój.
Gdy przyszłam do domu Rodziak nie posiadał się ze szczęścia… Robert powiedział, że spacer tak go wykończył że cały czas spał. Obudził się godzinę przed moim przyjściem, spojrzał na Roberta, szukał mnie po całym mieszkaniu a gdy widział, że jego poszukiwania zakończyły się fiaskiem usiadł przed Robertem i piszczał…
gdy poszłam się przebrać zauważyłam, że jest nie posprzątane i zaczęła się awantura, że przed telewizorem, że nie posprzątane a ja zmęczona z pracy wracam…
No klimacik…
Dziś byliśmy z nim na kilkugodzinnym spacerku jak weszłam do lumpka Rodziak tak płakał za mną, widać, że coraz bardziej się zżywa. Gdy Robert przyszedł z łowów Rodziak przywitał go jakby był naszym domowym psem… jakie to miłe i piękne rodzinka w komplecie… dom, pies… namiastka stabilizacji…
Kupiłam sobie torebkę za 1,- i spodnie za 1,- . cieszę się że książka do „nowej torebki” się zmieści, to już się przepakowałamJ.



4 komentarze:

  1. Cieszę się,że lepsze klimaty panują u Ciebie...czy Ty prowadzisz hotel do psów?
    A czemu chcesz zrezygnowac z pomowcy mopsu?jesli przysługuje Ci jakas kasa to ją weż...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli jakoś idzie do przodu?
    płakał..nie znosze teog słuchać, bo mi się zawsze serce kraje

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, żebyś się z kłopotów finansowych wykaraskała, to reszta pójdzie jak z płatka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. ehh gdyby to wszystko było prostsze to uwolniłabyś się od tego Robercika...
    A MOPS szkoda gadać,jak mają pomóc osobie,która naprawdę potrzebuje pomocy to nie,ale pomagają takim ludziom,że szok. Mam znajomą,ona pracuje,jej mąż też,nieźle ustawieni a wiecznie leży w MOPSie i dostaje kasę na opał,na ciuchy itd ;/

    Wierzę w to,że przyjdą u Ciebie lepsze dni

    Pozdrawiam
    D.

    OdpowiedzUsuń