poniedziałek, 27 lutego 2012

W chwili nieszczęścia człowiek oswaja się z prawdą, to znaczy z ciszą. Czekajmy. - Albert Camus


Kim był dla mnie Robert? Hmmm może to kogoś zdziwi, ale był surogatem kogoś kogo bardzo kochałam. Może i kocham dalej. Nawet kształt męskości…długość, grubość… heh czasem przypomina mi się ta rozkosz granicząc z bólem, mój oddech który czuł na mojej twarzy, ten sex… Bartosz tak rozkosznie wślizgiwał się we mnie taką drżącą i płonącą. Orgazmy zawsze tak intensywne. Już gdy mi wkładał tak rozkosznie moje mięśnie zaciskały się na jego męskości, wypływały soki… byłam tak mokra…
Robert brał mnie zachłannie, wiele było w tym egoizmu, oraz konsekwencji… nie tyle wieku, co picia. Alkohol zostawia swe piętno w organizmie, psychice…
Poznałam także ból niezaspokojenia, to nie zwykle przykre gdy kobieta musi sama dokańczać, bo facetowi opadł. Zwłaszcza w sytuacji gdzie od bram raju dzieliło kilka ruchów, ból który pierwszy raz poznałam, nie to nie ból tylko to były męczarnie: pulsujące podbrzusze chciało mi się siku, ale tam wszystko poblokowane. Dlaczego? Bo ktoś wlewał tyle w siebie, że już nie staje. Na wysokości zadania. Przynajmniej nie zawsze.
Byłam u mojej mamuśki, bo lepiej jedną noc przespać się gdzieś indziej niż spać gdzie Robercie się dobija. Oczywiście zabrałam Rodo ze sobą. Pies zajebisty, bał się autobusem jechać, ale był spokojny. On ani autem ani autobusem jeździć nie lubi. No ale co zrobić…
Mama mimo, że mi obiecała zrobiła mi awanturę od progu, że ją okłamałam. I że z psem przyszłam. Ale po pierwsze umawiałam się, że będę mogła z psem, po drugie Rodo nie ma tatuażu z numerem co by znaczyło, że jest rasowy. Ten pies nawet nie jest szczególnie podobny łeb ma staffika, klatkę niby pittbull… po prostu kundel. Wiem, wiem, że ludzie przez słowo kundel rozumieją najwierniejsze oczy kudłatego czegoś czego nawet nie można określić…
Chciałam sprawdzić pocztę co do mnie przyszło, mamuśka czepiała się to mnie to psa. I oczywiście argument że ojciec idzie na rano do pracy. To jest argument do wymuszania, z resztą zawsze był.
Mamuśka stwierdziła, że pozwie menie o alimenty, bo Pawlak powiedział by w systemy emerytalne nie Wierzyc, bo od tego ma się dzieci. Tja… kurwa ciekawa jestem z czego miałabym jej zapłacić te alimenty… szkoda gadać.
Najśmieszniejsze było gdy Stałam jeszcze w korytarzu po drugiej stronie moja mama. Rodo stał  do niej tyłem i do mnie się cieszył, a wiadomo, że jak pies się cieszy to merda ogonem. Rodo w ręcz nim wali, z tej radości, i obniżonego progu bólu pewnie nie czuje… w każdym razie do mnie się cieszył a do mamy tyłem stał i machając ogonem… mama zamiast się odsunąć ewentualnie… wydarła się na mnie, że będzie miała żylaki i pójdzie na obdukcje, że została przez psa pobita. Buahhahaha już widzę ten artykuł w jakimś brukowcu, w nim jakiegoś bublowatego i kobitę… żenada. Powiedziałam jej, że jest nie groźny, że śpię z nim w łóżku, to zrobiła ze mnie zboczeńca. Płakać mi się chce.
Mamuśka nie dała mi się położyć, więc siedziałam z mamusią całą noc przy stole. W domu byłam około 7. szczęśliwa, że jestem w domu… mój dom mój azyl…
Nie wiem jak się do tego przyznać. Ciężko motywować, ale znowu Robert mieszka ze mną. Przynosi żarcie. Jakieś pieniądze przyniósł. Trochę mało, ale…
Pomaga mi podawać Opiłkowi jedzenie. Sprząta…
No właśnie Opiłek… jego stan nie jest najlepszy. Dziś zaczął się trzeci tydzień walki o życie Opiłka. Lekarze, ja, babka z fundacji… mam wrażenie że my walczymy by żyła on…w przeciwnym kierunku. Ma po prostu…
Nie jest z nim dobrze. Oj nie jest… już trzeci tydzień. Walka. walczymy… ale już zaczynamy myśleć, przygotowywać się do uśpienia…oczywiście robimy co możemy dziś dostał nowy środek na wątrobę, nową odżywkę… ale co z tego skoro on nie chce jeść… kilka… 3 – 4 dni mają być decydujące. To będzie chyba najcieńsza decyzja w życiu. Kurwa kim ja jestem by decydować o śmierci czy życiu istnienia, zwłaszcza najbliższej mi istoty. Chodź z drugiej strony zrobione zostało już wszystko. Chyba. Jeszcze poczekamy, może jeszcze odbije. Odbił odbił raz. Było dobrze już miał leki odstawiane… i…
Ale może jeszcze wyjdzie. Trzeba mieć nadzieje.
Dziś oddałam Rodo. Kurde zżyłam się z nim, spał z nami w łóżku… naj śmieszniejsze, że on z nami też. Jak właściciel chciał go zapakować do auta schował się za mną. To było miłe. Jeszcze w aucie patrzył za nami. Podobno szczeknął. Nawet właściciel zauważył, i powiedział, ze będzie musiał zadbać o swojego psa bo już całkiem o nim zapomni…
Jak wróciliśmy z grupy DDD Tak się cieszył, całym sobą… cieszył się tak, ze jego szczęście promieniuje wypełniając pomieszczenie i nas… Rodo to nie pierwszy pies który nieco zżył się ze mną. Ale może szybko Rodo powróci.


4 komentarze:

  1. Nie musisz mieć poczucia winy wobec czytelników z powodu Roberta, skoro jest ci z nim dobrze, spełnia Twoje oczekiwania i po prostu bez niego nie możesz... to Twoje życie - "jak sobie pościelisz tak się wyśpisz" a my - czytelnicy na pewno żadnych z Twoich potrzeb nie spełnimy,nikt z nas nie włoży ci do garnka, nie zapłaci rachunków, nie wspomoże, nie da pracy... możemy co najwyżej być biernymi obserwatorami i "doradzać" :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przykro jest mi czytać , że tak naprawdę jesteś z losem zupełnie sama. Jestem matką i nie mogę wyobrazić sobie bym mogła krzyczeć na moje dzieci z powodu bzdur typu alimenty czy ogon psa. Mama powinna być wsparciem, nawet wówczas, gdy aż ciśnie się na usta " a nie mówiłam?"

      Usuń
  2. oj dawno mnie nie było.
    primo to kocham Kazika:)
    widzę, że wszystko znowu się miesza....
    nadal mam nadzieję, że z Opiłkiem będzie wszytko dobrze. pomimo tego, że idzie w drugą stornę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Coż kochana, zadnych takie tam typu " a po co" Twoje życie, wazne zebys była szczesliwa, szkoda kotka ...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń