lecący z jękiem w dal -- jak głuchy dzwon północy --
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.
jak pył pustyni w zwiewną piramidę --
ja piorun burz -- a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ochydę.
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach --
jam błysk wulkanów -- a w błotnych nizinach
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
i słońce -- mój wróg słońce! wzchodzi wielbiąc Boga.
Witaj!
OdpowiedzUsuńO rany, co za miła odmiana,
Że miast panienki w negliżu,
Czerwona róża nieskalana,
Gdzie zamiast pijanicy Roberta i trutnia,
Poezja liryczna i niebałamutna.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał