Wczoraj była babka z fundacji, zawiozłyśmy Opiłka do lecznicy na morfologie, i kroplówkę…
Rano i wieczorem podaję kotu antybiotyk, średnio co dwie trzy godziny elektrolity, na zmianę z papką taką odżywczą wieczorem tabletkę osłonową na wątrobę… i dwa razy dziennie na kroplówki do weta. Cieszę się, że mam taką możliwość na fundację, bo na chwilę obecną nie było by mnie na to stać.
Wyjeżdżając z lecznicy zadzwoniłam do Roberta gdzie jest, powiedział, że u mamy, powiedział, że posiedzi i spróbuje jakieś pączki skąbinować.
Wróciłam, kota wypuściłam, sprawdziłam pocztę, komentarze ba logu. Zadzwoniłam do Roberta, który poinformował mnie że jest u mamy i będzie za jakąś godzinkę. Poszłam do apteki. A kto stał przy windzie? Robercik. Ależ byłam wściekła. On twierdzi, że nic się nie stało.
Wrócił z dwoma pączkami i różą, banalne życzenia urodzinowe… ale jednak. Zdziwiło mnie tylko pytanie czy się cieszę? Zupełnie jakby oczekiwał że ja będę skakała pod niebiosa, i sikała ze szczęścia bo na urodziny kwiatka dostałam…
Sylwia podsunęła mi pomysł na zorganizowanie spotkania urodzinowego. Gdy podzieliłam się pomysłem z Robertem, pomysł bardzo mu się spodobał.
Dziś rano dostałam okres, czuje się słabo i źle. Ale kogo to obchodzi bo na pewno nie Roberta, skoro nawet na pożegnanie mnie nie przytulił ani nie pocałował, tylko jak zwykle rzucił: „na razie”.
A gdy mu powiedziałam, że się źle czuję to powiedział tylko, że wierzy.
Pojechałam z babką z fundacji do weta kroplówkę Opiłkowi…
Gdy wróciłam zadzwonił Robert powiedział, że jest kasa, i żebym ludzi zaprosiła. Potem przyszedł sms, że wygrał 1170 pln w mini lotka. Ciekawe ile z tego mi da… a może wcale się nie pojawi. Po za tym nim dojdzie do domu może jeszcze wiele rzeczy się wydarzyć… mogą go okraść, oszukać… może mamusia zadzwonić i pojedzie oddać długi… a może już się w ogóle nie pojawi…
Wycieczkę do Wrocławia przełożył na przyszły tydzień, że niby jak będzie miał pieniądze w ręku wtedy będzie hotel rezerwował…
Wieczorna kroplówka Opiłka szybko poszła, biedactwo chyba przyzwyczaiło się do kłucia… lekarz powiedział, że jutro pomyślimy nad zmianą antybiotyku. Jeszcze morfologia go czeka. I przy wieczornej kroplówce porównanie z wcześniejszymi wynikami…
21:58 dzwoni Robert informuje mnie, że jest u brata od brata jedzie do kolegi gdzie ma rzeczy, gdzie zabaluje bo kolega ma urodziny, i że będzie o 9 rano.
Zapytałam dlaczego nie może przyjechać i teraz dać mi pieniędzy obiecanych. A on że kolega ma urodziny a po drugie w jednych ciuchach chodził nie będzie, a i nic się nie stanie skoro kasę dostanę jutro rano…dostanę zapłacę, i będzie ok.
Pytał co kupić do domu. Hahaha… zabawne, bo ja z pustą lodówką zostałam...
wszystkiego najlepszego, badz szczesliwa, szukał w małych rzeczach go i miłosci mnóstwo :) a kotek dobrze, ze ma ciebie i dobra opiekę...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńZaiste to bardzo przykre,
Gdy lodowka pustką świeci,
Humorki wtedy mamy mikre,
I kaprysimy jak dzieci.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał