piątek, 3 lutego 2012

Kolejny dzień. Klimacik nie przyjemny oczywiście… on uważa, że ja na niego „jadę”, jak to określił, że dzisiaj jest „szósty dzień jechania na mnie” – wzdychając. A ja się wykańczam… nie mam kasy. Robert niby coś przynosi od mamy, jakieś zupy albo jakieś zakupy… czasem dostaje pieniądze… fajki i na fajki ma, to co przynosi jest cieniutkie, starcza na dzień może dwa… płakać mi się chce.
Dziś byliśmy na zakupach bo chciałam zupę zrobić, ma mi oddać kasę! – tak się umówiliśmy. Wiem, że powinnam chcieć od niego zdecydowanie więcej w końcu mieszka u mnie od 14 stycznia, a grosza od niego nie uświadczyłam!
Nie oczekuje że nie wiadomo co, ale kasa na opłaty skoro do cholery tutaj mieszka to jego zasranym obowiązkiem jest kasę na stół położyć! Nie wiem jak to rozegrać mądrze.
Bo tak dalej być nie może, że on cieplutko mieszka, czyściutkie wyprane ciuszki, ogląda moją kablówkę, śpi, ma sex, i tylko jakieś cieniutkie żarcie przyniesie. To zdecydowanie za mało!
Płakać mi się chce, jak kolejny raz łapię go na kłamstwie. On tylko obiecuje i ściemnia, nie robi kompletnie nic. Gra na zwłokę. Nie zapewnia niczego oprócz tych cienkich zakupów, i oczywiście obietnic z kosmosu: wycieczki kilkudniowej, i prezentu na walentynki za przeszło 200 pln. skoro jeszcze opłat nie ma porobionych bo nie wiem czy on myśli, że obietnicami cokolwiek opłaci?!
Jestem piekielnie wściekła na siebie, że dałam się kolejny raz tak w chuja zrobić………!!!!!!!!  
Wiem, że muszę być twarda. W sumie rano miałam zacząć rozmowę o pieniądzach, ale samo się to stało przed chwilą.
Coś tam się bronił, ale stanęło na tym, że ma mi dać dzisiaj kasę. I, że czekam na nią.
Przykro mi, ale muszę być twarda! Ciężko mi…
W łóżku rozmawialiśmy… samo wyszło, zapytałam czy tylko nadaję się by mnie wykorzystywać? On, że zasługuję, ale jeśli się czuję wykorzystywana to on sobie pójdzie. Powiedział, że zdobędzie pieniądze. Przykro mi się zrobiło… najlepszy był tekst, o jedzeniu… że on jest „ na pół głodzie” żebym ja się najadła. No kurwa!!!!!
Ugotowaliśmy wczoraj wspólnie zupę, a dziś rano widzę, że mało co z niej zostało…
Dziś rano miło nie było… wstał około nie wiem której a miał u pracodawcy być na 8. Jak rano o tym wspomniałam to prawie się wydarł, że sam sobie narzucił bo on jest do 15.
Później rozmawialiśmy na temat targów na które się wybieramy… tja… ciekawe…
Później zaczęliśmy się pieścić… całować, zrobiłam mu dobrze, niestety jak zwykle nie odwdzięczył się… po jak zawsze zimny…
Wyszliśmy razem, w pewnym momencie powiedział:
- dobra to ja lecę, mam półtorej godziny na załatwienie wszystkiego
- bez 1 000 złotych nie wracaj – powiedziałam zimno
- ooo… wysokie wyzwanie mi postawiłaś – niemalże uciekając
- ja mówię poważnie – powiedziałam głośniejszym tonem by słyszał mnie z tyłu.
W odpowiedzi pokiwał głową…
Później widziałam jak patrzy za mną czekając na światłach. Przykro mi, że to jest taki typ, który do niczego się nie poczuwa. Muszę coś z tym zrobić!!!!
wrócił, bez kasy bez niczego, obiecał, że jeszcze pójdzie załatwić max 500. zdrzemnął się zjadł zupę, i poszedł. Wziął reklamówkę, wiec ciekawe co przyniesie.... heh... 


3 komentarze:

  1. chyba jednak zakonczyc, on zwyczajnie lekcewazy Ciebie...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. dziewczyno ja wiem, że chcesz pokochac i byc kochaną, ale odpusc sobie to nie ten, sama zobacz jak ignoruje Ciebie..

    OdpowiedzUsuń
  3. wydaje mi się, że chłop Ciebie ujeżdża, a wiesz w ogóle gdzie pracuje?

    OdpowiedzUsuń