sobota, 3 grudnia 2011

willy i koka

T@ od wczoraj się nie odzywa. Może i lepiej, chodź szkoda z drugiej strony. W końcu nie ma przymusu utrzymywania kontaktów. Tak przy tej okazji problem powiedzenia o mojej prawdziwej sytuacji się sam rozwiązał.

Nie jest mi przyjemnie, co prawda nie liczyłam na jakąś wielką miłość
Byłam dziś na ryneczku po zakupy spożywcze, szkoda gadać ile wydałam. Ale zawsze jakieś zapasy. Od nowego roku i tak ma wszystko iść w góre. Co mi da przejmowanie się  tym skoro na to nie mam wpływu…
Kotka śmieszna jest tak śmiesznie się łasiła jak wczoraj kurczaka robiłam.
Wchodzę systematycznie na stronę fundacji Ast, i zastanawiam się o którym przypadku napisać jako pierwszym… dlatego przedstawię oba psiaki.

Pierwsza jest to sunia koka. Odebrana patologicznej rodzinie podczas interwencji. To niewiarygodne co przeżyła u tej rodziny… wyrzucona z II piętra, kiedyś dźgnięta nożem… właściciel powinien dbać o zwierze za które wziął odpowiedzialność.
W azylu okazało się że po upadku z balkonu sunia miała wieloodłamowe złamanie prawej kości udowej. Sunia została zoperowana - przeszła zabieg gwoździowania kości. Czy zabieg się udał, będzie wiadomo za kilka tygodni, kiedy lekarze wykonają powtórne zdjęcie RTG. Operacja była bardzo skomplikowana. Sunia po operacji wymaga uwagi i kontroli. Niestety nawet w najlepszym schronisku nie da się zapewnić psu po takiej operacji odpowiedniej rekonwalescencji.
Dodatkowo po operacji doszedł jeszcze jeden problem – sunia kompletnie nie może się odnaleźć w schroniskowych warunkach. Ból, gips i kołnierz to zdecydowanie za dużo gdy wokół hałas, ruch, brak swojego człowieka. Koka jest zestresowana do tego stopnia, że prawie w ogóle nie je.
Dlatego sunia potrzebuje, naprawdę pilnie, dobrego, troskliwego domu tymczasowego bądź stałego. To może w tej chwili uratować pręgusce życie! Ona musi teraz być pod dobrą opieką w spokojnych stabilnych warunkach. Warunek konieczny dla nowego domu stałego lub tymczasowego jest taki, a by był to dom z ogrodem lub mieszkanie w bloku z windą – Koka jeszcze długo nie będzie mogła chodzić po schodach.
Obecnie sunia przebywa w azylu w Rudzie Śląskiej, gdzie czeka na swojego człowieka, który udzieli konta… gdyż jako właściciel tymczasowy fundacja zabezpiecza rzeczy, oraz pożywienie dla psa, więc jeśli ktoś ma możliwość proszę o kontakt z fundacją
 tel.:    0501 797 018,  mail: fundacjaast@o2.pl lub ze schroniskiem
„fauna”.
Fotki koki kolejno przed i po operacji:


Willy przebywa obecnie w klinice w Radomiu, gdzie trafił w stanie ogromnego zaniedbania, ważył 16 kg gdzie powinien co najmniej ważyć przynajmniej 30! Właściciel zrzekł się psa a TOZ złożył doniesienie do prokuratury.
Nie mam pojęcia dlaczego?! Nie chciał psa? Trzeba było znaleźć mu dom, są fundacje… nie miał pieniędzy na jedzenie dla psa? Są fundacje, które pomagają wystarczy się zainteresować, ale nawet tego ten „człowiek” nie zrobił…
„Willy w momencie przyjęcia do schroniska ważył 16 kilo! A powinien przynajmniej 30.  Był tak słaby, że ze spaceru trzeba go było przynieść na rękach. Pies z powodu przepukliny okołoodbytniczej ma ogromne problemy z załatwianiem się. Dodatkowo wstępne badania pokazały przerost prostaty i guz na niej. Ogrom problemów jakie ma ten pies spowodowały, że nasza fundacja postanowiła go przyjąć pod swoją opiekę w trybie błyskawicznym. Willy przyjechał do lecznicy w niedzielę w nocy.
28.11.2011 Po przyjęciu do lecznicy od razu zostały zrobione badania krwi oraz USG. Pies jest bardzo odwodniony, a jelita ma zapchane kałem. Podczas badania lekarze nie mogli uwierzyć że Willy ma dopiero 6 lat. Na obu oczach ma zaćmę, zęby są w fatalnym stanie, ogólny stan psa jest bardzo zły. Przepuklina okołoodbytnicza i przerost prostaty to też są przypadłości starszych psów. Badanie USG pokazało że Willy ma dwa guzy – jeden ma cechy nowotworu a drugi (też na prostacie) jest prawdopodobnie bolesny, nie najlepiej wygląda też wątroba. W badaniach krwi wyszła anemia i stan zapalny. Poziom glukozy jest w normie, co wykluczyło cukrzycę. Czekamy na wyniki biochemii i rtg płuc. Niestety nasi weterynarze nie są dobrej myśli - stan Willego jest naprawdę ciężki - nie wiadomo czy uda mu się pomóc, biorąc pod uwagę tak długo trwające zaniedbanie i brak jakiegokolwiek leczenia. 
29.11.2011
Wyniki krwi (biochemia) potwierdziły, że wątroba nie jest w dobry stanie (, wszystkie wskaźniki wątrobowe są zawyżone). Wskaźnik poziomu wapnia do fosforu wynosi  6 (norma to 1,2). Może to wskazywać na nowotwór, ale mogą być też inne przyczyny, np. problemy z kośćmi. Nie jest to więc jednoznaczne potwierdzenie. RTG ma zobaczyć jeszcze jeden weterynarz - wstępnie płuca wyglądają słabo, ale nacieków nowotworowych nie widać.  Potwierdza się raczej teza, że Willy to dużo starszy psiak niż 6 lat  (wiek jaki nam podano jest prawdopodobnie wiekiem szacunkowym ze schroniska a nie podanym przez właściciela). 
Najgorsze jest to, że Willy ma problemy z prostnicą (ostatni odcinek jelita grubego)oraz podejrzenie nowotworu równocześnie. Zabieg na prostnicy jest tz. „zabiegiem brudnym” (obecność kału) i nie można go łączyć z innymi zabiegami. Dodatkowo nie do końca wiadomo,  gdzie dokładnie ulokowane są guzy (usg nie daje jasnego obrazu). Niestety odpowiedź będzie dopiero znana po otworzeniu psa. I może się np. okazać że jest to zaawansowany nowotwór,  z którego również wynika problem z prostnicą. Choć ten może wynikać również np. z tego że pies nie wychodząc na spacery wstrzymywał wypróżnianie.  Kolejna kwestia to wychudzenie. Willego bolą zarówno  guzy jak i prostnica. Czasami reakcją obronną organizmu jest to, że pies nie chce jeść czy pić, bo kojarzy to z bólem przy wydalaniu lub sikaniu. Wpada więc w anoreksję. Na razie pozostaje nam obserwacja. Rano Willy zjadł posiłek z apetytem, a wieczorem zostawił już w misce karmę i spał obok niej. 
Pytaliśmy o to, co jesteśmy w stanie uzyskać przy najbardziej optymistycznych założeniach czyli naprawieniu prostnicy i usunięciu guzów (które okazałby się nie być złośliwe).  Po przynajmniej dwóch operacjach i 2-3 miesiącach niełatwej rekonwalescencji możemy zawalczyć dla Willego jeszcze o pół roku do roku życia w jako takim komforcie.  Niestety, psy po operacji prostnicy nie żyją zbyt długo – operacja jedynie poprawia komfort życia ale nie naprawia wszystkiego na 100% - taki pies wymaga dalszego leczenie i specjalnej diety.
To wszystko zebrane w całość; ból z jakim żyje dzisiaj Willy, wiek, wizja minimum dwóch operacji (w tym jednej, po której gojenie trwa tygodniami), krótkie życie bez 100% poprawy jego jakości, sprawia, że lekarze prosili abyśmy rozważyli  również opcję eutanazji. Jednak nie chcemy podejmować teraz żadnych decyzji. Dajemy Willemu i sobie kilka dni. Poczekamy jak zareaguje na dietę, czy będzie w jakikolwiek sposób powracać do formy. Pewnie zdecydujemy się na laparotomię zwiadowczą (otwarcie jamy brzusznej umożliwiające eksplorację wnętrza) i wtedy podejmiemy decyzję co dalej. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby podjęta decyzja była świadoma i przemyślana (jakakolwiek by nie była). Przypadek Willego jest jednym z najtrudniejszych jakie pojawiły się w naszej fundacji.”

Kontakt w sprawie adopcji: 

tel.: 0501 797 018,
                                              mail: fundacjaast@o2.pl
źródło:


7 komentarzy:

  1. Wstrząsające zdjęcia... Robicie wspaniała robotę w fundacji pomagając zwierzaczkom... Żal wszystkich...
    Co do Willego...trudno podjąć decyzję...serce się pęka...widząc jak cierpi...
    Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki... za zwierzaki.. i ludzi o złotym sercu
    mariza1965

    OdpowiedzUsuń
  2. mariza1965

    ja nie jestem członkiem ani wolontariuszem fundacji. Jestem po prostu zakochana w tej wspaniałej rasie. Staram się w miarę moich skromnych możliwości wspomóc działanie ten fundacji. Cóż ja mogę? Wysłać jakieś grosze, napisać na blogu. Może ktoś przeczyta i pomoże... Widać, że zbierane środki przez fundacje idą na właściwy cel, świadczą o tym zdjęcia i informacje zamieszczane na stronie.
    Tyle i aż tyle mogę zrobić.
    Jeśli nie jest Ci obojętny los Willego, masz kawałek kąta i trochę czasu skontaktuj się z fundacją. Może mogłabyś zostać domem tymczasowym... oczywiście mam nadzieje, że pies wyjdzie z kliniki...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tego drugiego psa nie lepiej dla niego samego byłoby poddać eutanazji?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mnie o tym decydować... naprawdę. Wierzę, że zdarzają się cuda ozdrowienia, może i tak będzie w tym przypadku... oby!

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda gadać. Agresja, zwłaszcza wobec najsłabszych i bezbronnych istot wzrasta z dnia na dzień w tempie, zdaje się, że już niemożliwym do zahamowania.

    Dla relaksu zapraszam do siebie na magiczny spacer.

    Vehuan
    Poszukaj.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz co roku wszystko idzie w górę :( Ojj ten drugi jak tragicznie wygląda. Pomogłabym napewno któremuś gdybym sama nie miała dwóch suk i młodego Amstaffa. Żal serce ściska gdy patrzy sie na takie cierpiące zwierze.

    OdpowiedzUsuń
  7. byłam juz tu u Ciebie ale nie mogłam nic napisać patrząc na zdjecia piesków..i nadal nie moge..

    OdpowiedzUsuń