poniedziałek, 5 grudnia 2011

Naturysta nie boi się kieszonkowca. - Andrzej Pilipiuk

Wczoraj byłam w Malborku ze znajomymi mojego sąsiada. Są Świadkami Jehowy. Słyszałam wiele złego na ich temat, więc gdy tylko nadeszła okazja wyjazdu to stwierdziłam, że nie ma na co siedzieć w domu.
Ludzie sympatyczni, chodź liczyłam że się gdzieś podczas podróży zatrzymamy pospacerujemy… a tu zonk.
Tę swoją „salę” bo u nich nie mówi się kościół, i budynek z ogrodem ładne nowoczesne, chodź bez szczególnych eksluzywów miejsce. Nawet krzyża nie mają, jedynie cytaty z biblii. Podczas wykładów nie wiem temperatura, ciepłe kolory ścian, wykładzin, krzeseł czy nudne mówienie mówcy sprawiało że zasypiałam.
Ludzi było sporo bo to odbywające się dwa razy do roku obwodowe spotkanie czy jakoś tak. Było około 1000 osób. Młode eleganckie dziewczęta… i starsze kobiety, dzieci, mężczyźni w gajerkach, nawet chłopcy, dziadkowie…. Pełen przekrój wiekowy…
Dobre to, że nie zbierali na tacę, tylko są ustawione skrzynki i każdy o dogodnej porze wrzuca co łaska. Nawet zadziwił mnie terminal wiszący na ścianie. Tak tak nowoczesność w zborze…
W drodze powrotnej psuł się samochód trzeba było przystanek zrobić, ale na szczęście trafiliśmy do domu.
Dziś wybrałam się na zakupy, gdyż z okazji jarmarku bożonarodzeniowego były moje ukochane przyprawy… byłam w pośredniaku po oferty pracy. Potem niezłomna mimo deszczu szłam prosto w poszukiwaniu przypraw. Po drodze zahaczyłam o ulubione herbaciarnię… w aptece kupiłam walerianę… Znalazłam moje przyprawy, jak zawsze miła pani kojarząca mnie. Znowu się obkupiłam…. Nie spisałam czego mi brak wiec cześć na czuja cześć nowych nabyłam. Gratis dostałam paprykę w płatkach, ta pani zawsze mi coś dorzuci… ja po prostu uwielbiam te przyprawy!
Klikałam z t@ cieszy się że ma więcej czasu na zrobienie pewnej rzeczy. Mówiłam mu by cieszył się że ma zlecenie w dobie dzisiejszych ciężkich czasów. Kurde monopolista w okolicy się znalazł i całkiem nieźle żyje…
Do domu przyjechałam od razu zrobiłam sobie cos do jedzenia. Do kotów przyszedł dziś Święty Mikołaj… przyniósł im smakowite puszeczki Miamor i Gourmet. Oraz kropelki waleriany którymi pokropiłam drapak. Opiłek często podchodzi i ociera się, drapie drapak. I mam nadzieje, że futrzaki przestaną drapać fotele… teraz śpi naćpany… żeby mi się nie uzależnił… w aptece kropelki kosztowały mnie 2,99 a w zoologu spray wielokrotność 15 – 30 pln. z czego ten apteczny chyba lepszy. Mogłam to stosować jak były te małe szalejące.
Teraz będę zainteresowanie kotów drapakiem wzbudzać, albo na wypadek jakiegoś zestresowanego przypada. Dobra rzecz, tylko szkoda, że dopiero teraz na to wpadłam…  
Do kotów Mikołaj przyszedł, może i do mnie zawita…wątpię...
Szkoda, bo dzwonił właściciel suni, którą miałam dostać pod opiekę na święta... no i niestety odwołał hotelowanie. Smutno mi... odświeżyłam ogłoszenia, i nic tylko dalej czekać...


4 komentarze:

  1. Bardzo ładne kolory tęczy lubie jak tak jest u Ciebie:)) i tak podziwiam Cie, że tak dobrze radzisz sobie, T@ widzę, że odezwał się :)) pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, no gdyby nie ta szyba to małemu nie byłoby do śmiechu...
    Niezły patent na koty, muszę koniecznie wypróbować, bo zdrapały mi kanapę już do gąbki :(

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam ten tekst pilipiuka:)
    wiesz, nie można oceniać ludzi po tym, w co kto wierzy, choć sama czasem świadków jehowy unikam, nie lubię tej indoktrynacji jaką mają narzuconą, po prostu, ale nie to, że uważam ich za gorszych czy jestme uprzedzona:)
    herbaciarnia, musiałabym sie wybrać:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ej ej ej ja nie pisałam że oceniasz, źle mnie zorzumiałaś:D mi chodziło o moje podejście, nie twoje przecież:)źle siezrozumiałyśmy po prostu:)

    OdpowiedzUsuń