czwartek, 31 maja 2012

...........................................................


Środę przepracowałam. To była masakra… dłużyło mi się niezmiernie, było mi niedobrze… dłużej bym nie dała rady.
Dlatego dziś pojechałam do kadr po zaświadczenie o ubezpieczeniu. I ku memu zdziwieniu okazało się, że składki nie były odprowadzane. Dostałam druk z zerowymi wartościami, ale za to z adnotacją: że „pracownik zatrudniony 02.04.2012. pierwsza składka została odprowadzona od miesiąca maja 2012r.  Śmiechu kurwa warte.
Z tym drukiem poszłam do… przychodni. Nałaziłam się i naprosiłam i w końcu się dostałam….do psychiatry. Pani sędziwa, ale prześmieszna, a ja byłam przerażona. Zapytała mnie o różne rzeczy ale bynajmniej nie było to badanie pod kątem choroby. Powiedziałam jaką mam sytuacje, z pracą. Zapytała czego oczekuje, wiec dostałam. A za dwa tygodnie zaprosiła ponownie. Chciała mi jakiś lek zapisać, więc zażyczyłam sobie na odchudzanie. Ciekawe ile schudnę i w ogóle co to za lek. Zdziwiłam się, jak mi powiedziała, że nie znajdę pracy. Zapytałam dlaczego? A ona, że pracy nie ma. Ja jeszcze jak na razie mam trochę zapału do szukanie i wiary że znajdę… co w miarę szukania się zmniejsza.
Fakt, że zapomniałam NIPu sprawił, ze musiałam się wracać do domku, więc ostatecznie dokumenty mam do odebrania w poniedziałek.
Poszłam do zakładu pracy pożegnać się z koleżankami. Kontrolerki były zdziwione, że nie napisałam podania, a na wieść, że mam L4, to Gośka się biała jak ściana zrobiła, Krycha się spięła, a Kaziu zesztywniał. Zaczęli dzwonić do tego przełożonego na biurko którego miało być podanie złożone… Heh… przeprosiłam za błędy, pożegnałam się, ale usiłowali mnie zatrzymać. Ja jednak się pożegnałam. Bo co tam po mnie jak mam zwolnienie lekarskie, tyle że jeszcze nie wypisane, a to tylko formalność. Poinformowałam, a na rozmowę nie miałam co czekać bo co bym usłyszała? Dlaczego im tak zależało żebym gadała z naczelnikiem? Nie czekałam powiedziałam, że nie mam czasu, pożegnałam się i poszłam. Co ja na chorobowym będę tam przesiadywała, grunt, że zrobiłam co należy: poinformowałam, więc na doniesienie druku mam 7 dni.
Fakt, że jest jak jest nie daje gwarancji, że nie będą mi robili pod górkę. Mogą mi „gości” z ZUSu podsyłać, czy jakieś inne atrakcje, bo wygląda na to, że mają doświadczenie w tej kwestii. Kolega coś wspominał o jakieś odprawie mi się należącej aczkolwiek nie przypuszczam…
To, że mam trochę wolnego, nie zostaje centralnie bez środków do życia, nie znaczy, że będę leżała do góry brzuchem. Nic podobnego szukałam roboty, nawet znalazłam dorywczą inwentaryzacje, na co zapisałam Roberta. Sama też szukam. Jutro czeka mnie trochę biegania po urzędach ZUS, skarbówka…
Robertowi nie mówiłam nic, o chorobowym, wie że zastosowałam się do zaleceń naczelnika, czyli jutro do pracy (w tym czasie będę załatwiała swoje sprawy). Mogę spokojnie szukać pracy, kaska leci. No mam już na hotelik pozapisywane jakieś zgłoszenia, grosz do grosza… ale i tak szukać czegoś trzeba.
Nic. Ide odpocząć.


3 komentarze:

  1. A ja środę przepracowałam... i czwartek... i piątek. Sobotę z niedzielą... boże, mnie też się przyda odpoczynek. Nieciekawie u Ciebie... :/

    OdpowiedzUsuń
  2. lilijka,room23a3 czerwca 2012 17:23

    Czyli chyba nie ma tragedii?Zmuś faceta do pracy i sama troche odpocznij...facet jest po to aby zarobic i byc odpowiedzialny!:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. michalc30.bloog.pl6 czerwca 2012 12:04

    Witaj!
    Zmusić nieroba do pracy,
    To sztuka nie lada,
    Lepiek przywalić mu w łeb polanem,
    tak że mucha nie siada.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał
    PS Do serca przytul psa, weź na ramiona kota...

    OdpowiedzUsuń