impreza imieninowa się udała było miło, goście przyszli
zjedli… wszystko bardzo smakowało. Nawet bardzo…
Robercik się nie ulotnił bo najeść się i napic za darmoche
to jego żywioł! Mnie nawet prezentu nie kupił….
Sylwia przyszła ze swoim nowym tureckim kolegą. No myślę, że
to coś więcej niż kolega bo, przecież z kolegą się po znajomych nie chodzi…
Robert był zdziwiony, że tak kulturalnie, nikt głupot nie
gadał ani się nie schlał…. Widać w jakim Robert towarzystwie przebywał….
W poniedziałek odcięli kablówkę. Ja zgodnie z umowa nie
zapłacę. Była rozmowa, już na poważnie z
Robertem, on zobowiązał się zapłacić, więc czekam. Płacić nie zamierzam.
Robercik zdziwił się, że odcięli powiedział: ale lipa. A to, że mówiłam
pokazywałam, ostrzegałam to widać gdzie on to ma… niby umówiliśmy się, że
wtorek wieczór środa rano przyniesie pieniądze…
Zastanawiam się właśnie nad jakimś tanim a dobrym netem.
Telewizora praktycznie nie oglądam, chodź są programy które lubię; telefon
stacjonarny… no trochę żal bo można było dzwonić bez limitu na stacjonarne… ale
co zrobić?
Wczoraj spisywali podzielniki, poprosiłam Roberta by
podpisał, że pani była. Powiedział, że nie podpisze. Jasne. On broni tylko
swojej dupy, powiedział, że go tu literalnie nie ma. Jasne nie ma go tu, nie
mieszka więc nie płaci. Tak najlepiej. O ile byśmy dotarli do spółdzielni to
też najlepiej jak ja bym wszystko podpisała, na siebie wszystko wzięła
zobowiązania wszelkie a on tylko słowa na wiatr… przypomniało mi się jak on ten
kredyt na matkę wziął… i teraz tylko do dokumenty do zapłaty przychodzą. On
pewno wciska, że pracuje, płaci a dług rośnie!
Gdy wróciłam z pracy był cisza, spokój Robercik w fotelu z
książką, nie przed telewizorkiem… powiedział, że kablówkę oglądał bo była, ale
do życia mu nie potrzebna.
Rano poszedł niby w sprawie pracy i od czwartku ma niby
zacząć.
Przed chwilą dowiedziałam się, że Robert ma dług nie tylko
za alimenty, kredyty, ale też telefony komórkowe, ale i w jakimś funduszu.
Umówiłam się dziś z nim, że wyjdzie po mnie na przystanek
jak będę wracała z pracy. I co? Oczywiście stara historia… telefonu nie
odbiera, na przystanek nie wyszedł. Dowiedziałam się że był u koleżki i chlał,
teraz nie wiadomo gdzie jest… dzwoniłam do jego brata okazało się, że pieniędzy
mu żadnych nie obiecywał, i pytał czy Robert pracuje. Czyli Robert ciemnotę
wciska że pracuje. Mnie mami, że pójdzie, że już prawie był i witał się z
gąską…. Tak jak dziś miał do znajomego w sprawie pracy podejść…
Wczoraj Robert miał iść w sprawie pracy, jako że nie ma
kluczy do mieszkania umówiliśmy się, że wyjdzie po mnie na dworzec…
Do teraz nie odbiera telefonów. Dzwoniłam do sąsiada
odebrała córka miała pretensje, że ojciec pijany… Andrzejek stawia, na alkohol
dla koleżków jest. Dla mnie nie ma nic!
Tyle było rozmów… i nic… broni się, że jedzenie od mamy
przynosi…. Żal…
Dziewczyno, uciekaj od tego Robercika gdzie pieprz rośnie. Tylko czekać jak Ciebie w coś wkręci.
OdpowiedzUsuńVehuan
Poszukaj.bloog.pl
Widzę Asieńko , że wywalasz wszystko co napiszę a przecież ja nic złego Ci nie robię.
OdpowiedzUsuńJa wręcz lubię twoją powieść w odcinkach i czekam na kolejną emisję.
Może różnię się tylko tym od innych , że ja już znam zakończenie.
Witaj!
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że z robercika jest typowy truteń, co to wszystko na "P" uwielbia. Oprócz pracy oczywiście.
ale moje gadanie, to przegrana sprawa.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał