wtorek, 13 marca 2012

Coś w czym upatrywałam dobro….


Dostałam dwa psy od babki z fundacji. Dwa kundle, dobrze bym miała bo były by dłuższy czas. Jednak pojawił się Rodziak słodziak… i się zaczęło. Psy nie mogły być z sobą bo Rodziak zagryzłby kundelka. Nie dało się… wszelkimi sposobami. Kurde małe to, jeszcze z chorą łapką, a durne… no bo jak nazwać coś podobnego do ratlerka jeszcze z chorą łapką, które zaczyna do bublowatego… kurde… jeszcze by Rodo funkcjonował, ale jak tamten zaczął piszczeć… i niestety babka musiała te dwa psy zabrać. Jestem niewypowiedzianie wściekła, bo już łudziłam się że jakoś te cholerne trzy dni…
W sobotę złapałam się na tym, że w łóżku niczym mały ślepy piesek szukałam ramienia Roberta. Tak uwielbiałam spać na jego ramieniu… w końcu sam mnie do tego przyzwyczaił. Więc często się budziłam i szukałam jego ramienia. Jak spał np. na drugim boku, to bezczelnie go odwracałam i… no. Tak by spać na jego ramieniu….W końcu przypomniało mi się, że go nie ma i nie będzie.
W niedziele obudziłam się normalnie. Spałam sama wolna….nikogo nie szukałam…
Poniedziałek rano: rodziak budził mnie lizaniem… heh człowiek nie ma wyjścia i musi wstać. Siadam na neta i patrzę, że trzeba ogłoszenia odświerzyc, więc biorę psa idę na spacerek… przed sklepem uwiązałam Rodziaka. Wracam patrzę, że machając ogonkami obwąchują się. Szok. Chciałam zdjęcie zrobić, że niby on nie taki zły, i w ogóle. Ale ze zdziwienia nie mogłam się ruszyć… a nagle ni z tego ni z owego Rodo użarł małego przewracając go. Kurde dobrze, że mu nic nie zrobił…. Chodź z drugiej strony po co mały głupi kundel pcha się…
Potem jak wracaliśmy mały szedł z właścicielem to jeszcze biegł w kierunku Rodziaka i szczekał na niego. Wydarłam się na właściciela żeby wziął swojego psa, bo jak się coś stanie to nie będzie moja wina. W końcu mój jest na smyczy, a tamten biega luzem, w dodatku jeśli podbiegnie do Rodziaka mogę nie zapanować nad nim. Ciśnienie mi to podniosło… idzie sobie facio za mną niesie siatę piwa, jego pies zaczepia mojego, może to się źle skończyć, ale on ma piwko i to jest najważniejsze… kurwa po to jest smycz, żeby z niej korzystać. Rozumiem gdzieś na polanie, na łące w ogóle na odludziu….ale nie kurwa w centrum miasta!
Przed grupą (chodzę na spotkania DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) i DDD (Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych) poszłam z Rodo na długi chyba dwugodzinny spacer. Wysiadam na dole z windy a tam Robercie stoi przed drzwiami wyjściowymi z bloku. Był w takim stanie… nie wiem naćpany pijany, a może wszystko razem, w każdym razie otworzyłam drzwi i wyszłam. Pies bardzo polubił Roberta nawet węszył w jego stronę…. Wzruszające… pochodziłam z psem… po powrocie poczułam tak straszną niechęć do pójścia na grupę… w ogóle nie chciałam, mówiłam, że sobie odpuszczę, nie tym razem... rzeczywiście było mi łatwiej gdy Robert ze mną chodził… no ale jeśli chcę coś zrobić ze swoim życiem by właśnie nie wiążąc się z takimi Robercikami czy ogólnie nie wchodzić w toksyczne relacje muszę pracować nad sobą, przyglądać się sobie. i ostatnią rzeczą jaką mogę zrobić to odpuszczać sobie. Nawet krew leciała mi z nosa, ale stwierdziłam że nie, choćby nie wiem co, i tak ide!
Gdy wróciłam powitał mnie Rodziak cieszył się niezmiernie… co za słoneczko… zastanawiam się czy od tego walenia ogonem w co popadnie czy to go nie boli, a może kwestia przyzwyczajenia?
Zabrałam go na godzinny  spacer… heh w środę właściciel go odbiera… może przedłuży się…i znowu tęsknota za nim…
Dziś była druga historia, ide z Rodziakiem, w czasie „Tourne” po bibliotekach, w celu oddawania książek… ide przede mną facet z jamnikiem lezie wolno, jamnik podchodzi do mojego ja mówią facetowi by zabrał swojego, a ten cicec nic. Kilkakrotnie mu mówiłam a on nic, kompletnie jamnik podchodzi ja wiedziałam co będzie, ale co mam uciekać żeby jamnik gonił nas? Oczywiście wąchają się a Rodziak go cap, ten zapiszczał a zidiociały właściciel zabrał w końcu psa. Całe szczęście że się nic nie stało….


5 komentarzy:

  1. jakos musisz sie sama w sobie pozbierac, poukładac, terapia zapewne pomoze, zrozumiec dlaczego laczysz sie z taki facetami, fajan jestes dziewczyna:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odpuszczaj terapii. Naprawdę dużo daje. A z tym psiakiem to masz wesoło :)

      Usuń
  2. zawsze walcz o siebie bo to jest ważne, nic innego nie..
    po tym co piszesz czuje do Ciebie sympatie jesteś taka prawdziwa i jak ktoś kocha i pomaga zwierzakom to musi być dobry.:)
    trzymaj się!:)i tego trutnia Roberta omijaj szerokim łukiem!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. terapia to ważny krok.
    nie można roztrząsać teog, co było. skoro to ramię się nie sprawdziło cóz...będzie kolejne, lepsze. i naprawdę nie jest to człowiek, któy byłby ciebie wart..tak myślę przynajmniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że nie ma już Roberta i jego ramienia... że nie ma go w ogóle. Piesek musi być naprawdę zabawny, choć trochę problemowy... Nie poddawaj się, to ważne by w chwilach w których myślisz że dasz sobie z czymś spokój jednak nie odpuszczać.

    OdpowiedzUsuń