sobota, 5 listopada 2011

na musiku

W środę po pracy pojechałam na grób Adama. Gdy wysiadłam z autobusu, mimo że rozmawiałam przez komórką z Sylwią, dorwały mnie nie przepracowane emocje. Myślałam, że w sporej mierze poradziłam sobie z tym, nic bardziej mylnego. Naiwna usiłowałam przyklepać licząc na błogie zapomnienie….tym czasem gdy wysiadłam z autobusu zderzyłam się z rzeczywistością. Zawroty głowy, obraz rozmazywał mi się przed oczami, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. To emocje, złości lęki i obawy dały o sobie znać.
Zakupiłam znicze dwa, i jako że nie dałam rady iść w pierwszej kolejności na grób Adama poszłam na grób zaprzyjaźnionego księdza. Uspokoiłam się przy owej mogile, zapaliłam znicz, i w zadumie oddałam się modlitwie. Tak, to był wspaniały człowiek na jego grobie zawsze jest mnóstwo zniczy i kwiatów.
Gdy szłam w poszukiwaniu grobu Adama zauważyłam panią z panem i jeszcze jedną panią towarzyszył im…. piesek, biały szpic; który w krótce zaczął załatwiać się na cmentarzu, ten absurd do potęgi nie wiem której podniósł mi ciśnienie, ale nie chciało mi się kłócić, chodź zszokował mnie owy widok…
Miałam problem ze znalezieniem mogiły ale moja własna chodź pokrętna logika mnie nie zawiodła. Ostatecznie poszukiwania uwieńczone zostały sukcesem! Gdyby nie znicz i doniczka jakiś fioletowych kwiatów nie wiedziała bym, ze tam jest ktoś pochowany dwa wbite w ziemię krzyże były mało widoczne. Przykre bo to już prawie rok jak leżą i ani tablicy ani nagrobka nic.
Przeniknął mnie smutek poczucie nicości, żal mi się zrobiło bo ten choćby najtańszy element kamienny z napisem się należy! Ale tylko jeden znicz i doniczka kwiatów, to nie wiele osób pamięta, oj nie wiele.
Smutek i przygnębienie towarzyszyło mi jeszcze długo… może i dalej jest przysypywane innymi problemami.
W czwartek miałam rozmowę z kierowniczką – wisi nade mną widmo zwolnienia z pracy, niby termin mam do czwartku. Oczywiście staram się ale zastanawiam się nad alternatywnym wyjściem. Cholera! Dlaczego stale musi być pod górkę?!
W piątek miała kobieta zabrać koty, ale na godzinę przed wizytą zadzwoniła z informacją, że z powodu zajęć prosi o przedłużenie pobytu o dzień jeden. A już się cieszyłam, że nie będą szalały po nocach. A tu zonk! Chodź kaska wpadła, a to niebywały plus.
Zrobiłam sobie małe zakupki do domku.
Aha w czwartek dostałam kolejnego kota to już szósty kot. A pamiętam jak śmiałam się z koleżanki która ma 4 koty. Teraz mam 6, fakt że nie moje ale na stanie są.
W piątek po pracy miałam takie połączenie, że musiałam się przesiąść, wiec korzystając z tej sposobności zawitałam do kilku sklepów po oliwkę z oliwek mięsko na obiad, banany… ogólnie pożywka, żadnych luksusów skromnie i bez szaleństw. Ale dobrze, że chociaż to jest.
Niby jest weekend, na zegarku po pierwszej w nocy. Koty śpią zwinięte w fotelu, inne pochowane, po kątach, jak to koty, ten jeden w moim pokoju co jest od czasu do czasu drapie w drzwi usiłując się wydostać. Frustruje menie ten kot bo jak wejdę to tylko warczy na mnie i prycha. Nie wiem dlaczego ale bardzo sfrustrowany ten kot, kiedyś był spokojniejszy a teraz jest taki agresywny, nie wiem dlaczego. Właścicielka mówiła, że złośliwy się zrobił. Może to dlatego że daje mu karmę której on nie lubi. Mówiąc to zaśmiała się.
Rozumiem ją, że nie chce by kot utył jeszcze bardziej, lub chce by schudł, ja to wszystko rozumiem tylko niech zmieni mu karmę, na mnie j kaloryczną naj lepiej dla kastratów. Z resztą kiedyś napomykałam jej o tym, ale właściciele mają to do siebie, że wiedzą lepiej, więcej czyli po prostu swoje. Ja powiedziałam raz i starczy, a że nie trafia to inna sprawa.
Uwielbiam brukselkę, i z tego powodu robie sobie ją podsmażaną z bułeczką tartą na kolacje. To sposób na szybką i co ważne zdrową kolacje, z tego co czytałam brukselka ma witaminy B1, B2, B6, C, E, K, sód, magnez, potas, mangan, wapń, cynk, miedź, karoten, jod, chlor, fosfor. Bogata jest także w kwasy foliowy i pantotenowy (witamina B5) oraz biotynę. Zalicza się do warzyw, które ze względu na swoje wartości odżywcze, są szczególnie polecane przez dietetyków. Nie żebym się odchudzała, ale zauważyłam, że odkąd zaczęłam jeść brukselkę na kolacje codziennie częściej biegam do toalety, rano jestem głodna jak wilk wiec wcinam kanapki, ale myślę, że dla optymalnego efektu powinnam je zamienić na coś mniej kalorycznego. Tak sobie pomyślałam, że jak bym jeszcze psa dostała to musiała bym z nim spacerować, tu już bym miała ruch wcześniejsze wstawanie, dietka, no no no efekty zapowiadały by się pozytywnie bardzo.
Tym czasem zasnąć nie mogę zmartwiona sytuacją z pracą związaną. Bo tak czy owak muszę znaleśc nową pracę bo tu ubezpieczenia nie mam, a z wypłatą to zastanawiam się co zrobić… bo takie grosze będą, że płakać się chce…

4 komentarze:

  1. Witaj!
    Mnie też się jakoś markotno zrobiło. Ale jutro też jest dzień.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałabym Cię w jakimś spa, żebyś się mogła porządnie zrelaksować, zregenerować siły i móc mieć wszystko co się dokoła dzieje w d...ie
    Kurcze, wszystkim takie oderwanie się od rzeczywistości by się przydało...

    OdpowiedzUsuń
  3. emocje w takich chwilach wracają i nic w tym dziwnego...

    i dzięki:*

    OdpowiedzUsuń
  4. w życiu musi być równowaga raz na dole raz na górze, czas na wyż..wytrwałości życzę, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń