sobota, 7 stycznia 2012

Jesteśmy bandą zdegenerowanych byłych ludzi na tle konsumpcjoniuzującego się życia [...]. - Paweł Jakubowski

W środę przyszłam do sąsiada zostawić kota, bo w końcu trzeba by było zrobić sobie dezynfekcje, a to przy kotach…. Zrozumiałe.
Nienawidzę sprzątać, no ale nie miałam wyjścia, nie tym razem… nie wiem dlaczego ale lubię wysterylizowane naczynia, zdezynfekowane powierzchnie, ubrania prane w wysokiej temperaturze, są takie sterylne, czyste… potem gdy przyszłam posiedziałam i pogadałam z sąsiadem, przyszła jego żoneczka… hmmm w chwili obecnej gdy tak o nim piszę zastanawiam się jak to zmienić, jak zastąpić ale to… micha mi się uśmiecha… ale do tego później.
Szybko nadszedł wieczór, w ciemności oglądaliśmy tv, ja z jednej strony Bryl po drugiej jego żonka w środku… w tych ciemnościach smyrgaliśmy się niby starając się by sąsiad nie zauważył… kurde jakie to było ekscytujące…  ahhh jakież to było słodkie usłyszeć od małżonki, że Bryl prosił go byśmy tego nie robili, bo on cierpi, ale jak tu się powstrzymać. Te słowa podziałały jak miód na moje spierzchnięte ego… gdy sąsiad ogłosił, że chce iść spać po chwili zwinęłam się i poszłam… za mną żonka jego.
Wczoraj żegnaliśmy żonkę Bryla, która wyjeżdża za granice. Nie będę pisała gdzie bo i tak w nic temu człowiekowi nie wierzę, po za tym gdyby nawet wyjechał na księżyc to co to ma za znaczenie?! Równie dobrze może nigdzie nie jechać.
Na początek gdy przyszłam do sąsiada on siedział sam dłubiąc przy kompie… Był szampan, były czekoladki… mmm… zmysłowo. Przyszła córa sąsiada posiedziała, włączyła na początek urywki familiady potem przeszła do wywiadów (frytka i doda u wojewódzkiego) potem był temat galerianek… nie wiem czym oni się tak zachwycają jednym filmem, ileż można o jednym filmie… jak wspomniałam o senności to okazało się, że nikt filmu nie widział, czyżby kinematografia kończyła się na tym filmie plus to co leci aktualnie w tv. Jest masa zajebistych filmów, przy których tv plus wspomniane galerianki to… szkoda gadać. Żonka poleciła mi incepcje z „boskim Leo”, więc postaram się zobaczyć…
Córka poszła jeszcze posiedzieliśmy smyrgając  się, gdy sąsiad zajął się kompem pisanie do siebie na komórce nie było już potrzebne… jejku, nikt nie dotykał, nie pieścił mnie tak od czasów mojej pierwszej miłości… Bartosza… momentami czułam się jakbym była w tych miejscach… z nim… to niesamowite… że jeszcze ktoś tak dotyka, gdy na moment zostaliśmy sami powiedział mi, że chciałby mnie pocałować ale nie może bo jest chory… odebrałam to jako przeziębienie więc poleciłam grzańca… a on że mu nic nie pomaga. Ja tam nie wnikam w jego choroby… tyle razy dawałam mu do zrozumienia, że tak naprawdę nie chcę go zrozumieć ani poznać. Dlaczego? Bo mu już nie ufam i w nic nie wierzę, nie i tyle nie i koniec!
Czasem wspomina o śmierci swojej córki, dziwnie się w tedy czuję bo nie chcę wnikać w niego, jego uczucia, życie tragedie… tyle razy już mu mówiłam, że swoich problemów mam dostatek. Na tym etapie nie interesuje mnie jego życie, uczucia… interesuje mnie przyjemność. Boje się zakochać, naprawdę boje się, nie chcę cierpieć znowu… jak cierpiałam po Bartoszu… a były to dłuuugie lata…
Gdy wracam do domu gorąca, i podniecona dokańczam sama, wolę tak. Tak jest bezpieczniej. Nawet nie całowaliśmy się, wszystko to były pieszczoty. Zrobiłam mu masaż twarzy… pytał czy się tego nauczyłam czy sama tak… powiedziałam zgodnie z prawdą, że nauczyłam. Swoją drogą nauczyłam się to zbyt wiele powiedziane… po prostu pamiętam tę sytuacje gdy szłam z Bartoszem ulicą zestresowana egzaminem z materiałoznawstwa, zatrzymaliśmy się, on podszedł do mnie blisko, poprosił bym zamknęła oczy i mu zaufała…. To było niesamowite co Bartosza dłonie robiły z moją twarzą… próbowałam to odtworzyć wczoraj na twarzy żonki Bryla (nie chce mi się zmieniać nazwy…) zrobiło ważenie…
Później zabrałam się za plecy szkoda, że on jest po operacji kręgosłupa, w sumie sam mógł powiedzieć… atmosfera seksu wisiała w powietrzu od początku Bryla wkurwiając. Żonka rozluźniona, radosna…
Piątek: dzień wyjazdu szczęśliwej małżonki. Pożegnanie było, więc byłam święcie przekonana, że już go nie zobaczę…
Z tego jogurtu co go kupiłam w Nowym Tomyślu to odlałam trochę sąsiadowi i mu zaniosłam, miałam w planie także zgrać fotkę, która bardzo mi się spodobała, i którą ustawiłam mu na pulpicie, wygląda tak:


Nie wiem może się podobać może nie… mnie się podoba bardzo. Ma coś w sobie…

1 komentarz:

  1. Nie bardzo rozumiem o co z tą żonką chodzi, czy to on czy ona. Zdjęcie zmysłowo, subtelnie wyuzdane. Zapewne dlatego przyciąga oko.

    Vehuan
    Poszukaj.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń